Tegoroczne Fryderyki zostały
zdominowane przez Anię Rusowicz oraz zespół Zakopower. Wybór laureatów jest
nieprzypadkowy, a to z uwagi na coraz częstsze sięganie przez młodych twórców
do soc-popu, jak w przypadku Rusowicz, która czerpie pełnymi garściami z gwiazd
pokroju Miry Kubasińskiej lub jak w przypadku formacji Zakopower, która
akcentuje silne związki z muzyką ludową. Powrót wielkim szturmem vintagowych
klimatów jest oczywistością, podczas gdy często zapomina się o folku, który
zdobywa sobie coraz szersze uznanie.
Folk na światowych scenach
Andrzej Dziubek, zespół De Press. |
Muzyka
ludowa południowej Polski, która uparcie, wbrew logice współczesności, nie chce
się stać faktem li etnograficznym, a staje się wielką inspiracją dla
popularnych zespołów. Począwszy od grup o proweniencji disco-folkowej, jak
Gronicki, poprzez artystycznie niewiele lepszy pop-folk (Baciary)do reggae
(Trebunie Tutki i Twinkle Brothers) czy muzyki elektronicznej ( np. Future Folk
). Warto odnotować tutaj, że – zupełnie inaczej niż w przeszłości – muzyka góralska jest przekształcana
przez ludzi głęboko zakorzenionych w tej kulturze muzycznej, nie przez
artystów "z zewnątrz".
Kiedy
właściwie muzyka ludowa weszła do mainstreamu? Twórcą, który po raz pierwszy
odkrył polską ludowość dla świata, był bez wątpienia Fryderyk Chopin. Może
powinniśmy również sięgnąć do twórczości wybitnych polskich kompozytorów – Moniuszki i Szymanowskiego, których opery
„Halka” i „Harnasie” uchodzą za arcydzieła polskiej muzyki. A może, w odniesieniu do powojennej historii
polskiej muzyki, powinniśmy się cofnąć do czasów świetności zespołów
"Śląsk" i "Mazowsze". Uchodzą one powszechnie za zespoły
ludowe, lecz czyżby? Można mieć co do tego spore wątpliwości. Folklor,
prezentowany przez te niewątpliwie wybitne i ważne dla kultury polskiej zespoły,
jest ludowością w wydaniu artystycznie opracowanym, recypowanym do warunków
estradowych. Członkowie zespołów – instrumentaliści, wokaliści, tancerze – są
etatowymi instrumentalistami, wokalistami, tancerzami; często , choć nie
zawsze, niemającymi wiele wspólnego z
autentycznym folklorem. Są to świetnie wykształceni w swoim fachu artyści, którzy
zawodowo służą kulturze narodowej.
Oczywiście
nie należy odmawiać szacunku, na jaki zasługują te zespoły, ponieważ
przyczyniły się one do propagowania i odkrywania polskiej ludowości dla
masowego odbiorcy, także tego zagranicznego. Jednak prawdziwy folklor muzyczny
kształtuje się, i jest nadal kultywowany, wśród lokalnych, wiejskich
społeczności, które nie pozwalają na to, aby folklor stał się martwy.
Folk a…
Pierwszym polskim zespołem
popowym, który bardzo dosłownie czerpał z muzyki ludowej, byli Skaldowie
sformowani w 1965 roku. Była to bardzo
zgrabna zagrywka stylistyczna tej grupy, a to z dwóch przyczyn. Po pierwsze,
ówczesna władza chętniej skłaniała się do folku niż do hałaśliwego i
wywrotowego bigbitu, po drugie, zespół stał się niezwykle charakterystyczny i
uznany i to nie tylko w Polsce Ludowej, ale również zagranicą. Pod pojęciem
„zagranica” mam na myśli przede wszystkim Związek Radziecki, gdzie formacja
stała się niezwykle popularna.
Zbigniew
Namysłowski, jeden z najwybitniejszych polskich jazzmanów, również docenił
góralszczyznę opartą na unikatowej skali i poetyce. Charakterystyczny styl
zapewnił sobie Namysłowski tym, że do jazzu adaptował muzykę ludową począwszy
od polskich kujawiaków, przez muzykę Bałkan, na indyjskich klimatach
skończywszy. Na albumie z 1975 roku o znamiennym tytule Kujaviak Goes Funky zawarł oparty o góralską melodię utwór Zabłąkana Owieczka. Biorąc udział w Jazz
Jambore w 1994, wystąpił z kapelą góralską na czele z Janem Karpielem-Bułecką,
a następnie nagrał album pod tytułem Zbigniew
Namysłowski & Zakopane Highlanders.
Trudno
też przejść obojętnie koło twórczości zespołów rockowych, choć ich udział w
folkowym trendzie jest niestety nieznaczny. Warto odnotować tutaj np. żart
muzyczny w wykonaniu legendarnej grupy TSA, która zamieściła na swoim longplayu
z 1984 roku pt. Heavy Metal World utwór
pod tytułem TSA pod Tatrami. Znacznie
później zaś, bo już po komunizmie, Paweł Kukiz wraz z Piersiami nagrał
brawurową melodię góralską z oryginalnymi słowami i takimż tytułem Wiecno.
Folk folkowi nierówny
Długi
weekend majowy, Krupówki. Z wnętrz wielu quasi-regionalnych knajp dobiegają
dźwięki zespołów oraz piękne śpiewy. Dla wielu laików zasłyszane melodie to
zaiste muzyka góralska, jednak nic bardziej mylnego. Prawdziwej muzyki
góralskiej na próżno szukać w tego typu lokalach, raczej dominuje muzyka
węgierska, słowacka czy romska. "Prawdziwa" muzyka góralska jest, w
porównaniu z wyżej wymienionymi, zbyt surowa dla mniej wymagającego klienta
restauracji. „Prawdziwej” muzyki góralskiej można posłuchać w zupełnie innych
miejscach.
Próba
zespołu góralskiego "Zbójnicek" z Zębu. To tutaj tańczą, śpiewają i
grają jedni z najlepszych na Podhalu. Dwa lata temu zespół wygrał pierwsze
miejsce na Międzynarodowym Festiwalu Ziem Górskich w kategorii folklor
autentyczny. Skład muzyki jest naprawdę wyśmienity, a jego członkowie – szeroko
uznani. Zresztą, o ironio, założycielem zespołu był wybitny skrzypek, Jan Stoch
Gronkowion, który był niegdyś członkiem zespołu Śląsk.
Współcześnie
mamy do czynienia z wysypem młodych zespołów podhalańskich o charakterze
rozrywkowym tudzież dyskotekowym. Ich „ludowość” przeznaczona jest dla mało
wymagających słuchaczy, najczęściej zakorzenionych w tradycji, do której ta
muzyka się ponoć odnosi. Największymi podmiotami, które promują disco-folk, są
mała wytwórnia Tercet oraz zakopiańskie radio Alex. W tym drugim, oprócz
nielicznych, tradycyjnych archiwalnych nagrań „prawdziwej” muzyki ludowej,
znajdziemy również całe mnóstwo utworów o wątpliwej wartości artystycznej. Co
najciekawsze, muzykanci tudzież muzycy grający w karczmach węgierskie czardasze
współtworzą również składy grające tradycyjną muzykę, a następnie w weekendy
dorabiają, grając przystosowane lub stylizowane „na ludowo” piosenki na
weselach. I nie ma się co te osoby obrażać – Sebastian Karpiel-Bułecka z
Zakopoweru również zaczynał swą karierę, grając w różnych lokalach
gastronomicznych.
W
III Rzeczpospolitej grupą, która upowszechniła polską muzykę ludową w ramach
muzyki popularnej, byli wspomniani wyżej Trebunie-Tutki. Ta muzykująca od
pokoleń grupa z Białego Dunajca paradoksalnie zawdzięczała swój komercyjny i
artystyczny sukces ścisłemu podporządkowaniu się tradycji. Zespół dokonał
przełomu w polskiej muzyce rozrywkowej, pokazując, że możliwy jest mądry synkretyzm pozornie odmiennych form. Od
techno, przez jazz po reggae – i to w sposób naprawdę intrygujący, a przede
wszystkim twórczy. Zespół Trebunie-Tutki doczekał się licznych wyróżnień
europejskich dla zespołów grających world
music. Stanowi jakość samą w sobie i jest ewenementem na polskiej oraz na światowej
scenie muzycznej. Mimo wielu nominacji do Fryderyków, zespół nie zdobył jeszcze
statuetki; swoją drogą nagroda ta w wielu środowiskach muzycznych uważana za
niepotrzebną i niedorzeczną.
Góral
z Orawy, Andrzej Dziubek, znany też jako Andrej Nebb, niezwykle silnie wpłynął
na scenę punkową i nowofalową w Norwegii. Debiut założonego przez niego zespołu
De Press pt. Block to Block z 1981
roku, jest uznawany za jeden z krążków najważniejszych w historii norweskiej
muzyki rockowej. To właśnie na tej płycie znalazł się największy hit De Press –
stylizowany na ludowo Bo jo cie kochom. Dziubek
już od pacholęcia tańczył i śpiewał w zespole Małe Podhale, co – jak
widzimy – miało doniosły wpływ na jego
dalszą muzyczną karierę.
Ostatnio
głośno stało się o zespole Jarzębina, a to za sprawą swojego utworu Koko koko euro spoko. Utwór skądinąd
kiczowaty stał się obiektem nienawistnej krytyki mediów i internautów. Owszem,
jest to pastisz muzyki ludowej, jednak branie tak na serio tej sprawy, staje
się powoli niedorzeczne, choćby z uwagi na to, że jest to muzyczny żart.
Artystki z zespołu Jarzębina nie poruszają się wcale w ramach disco-folku,
wręcz przeciwnie – w ich repertuarze znajdziemy piękne starodawne ludowe
pieśni, śpiewane śpiewem białym.
Wobec
przekształceń muzyki ludowej znajdziemy wielu muzycznych purystów, którzy nigdy
nie zgodzą się na mieszanie form tradycyjnych z popularnymi, tradycji lokalnej
z kulturą masową. Z drugiej zaś strony, kultura chłopska, której częścią jest
muzyka ludowa, stanowi korzenie większości autochtonicznych Polaków. Zamiast
psioczyć na rosnącą popularność zespołów, które otwarcie przyznają się do swych
ludowych inspiracji, powinniśmy pilnie śledzić te trendy. Na światowych scenach
pojawiły się uznane zespoły, które inspirowały się rodzimym folklorem np.
bardzo znany zespół rockowy System of A Down, którego twórcy przyznają się do
silnych związków z armeńską ludowością. Już chyba nie muszę wspominać, że w
zasadzie cała współczesna muzyka rozrywkowa, od grindcoru po dubstep, jest
pochodną amerykańskiego folku.
Nieodparcie
odnoszę wrażenie, że Polacy wstydzą się swojej muzyki folkowej, a w ogólności –
kultury ludowej. Jesteśmy skłonni doceniać tradycyjne muzykowanie z różnych
stron świata, podczas gdy u nas, na naszym rodzimym podwórku, dzieją się w tej
materii bardzo ciekawe rzeczy. Bardzo bogata kultura ludowa, ta w formie bardzo
ortodoksyjnie wykonywanej i ta w formach stylizowanych, jest bardzo trudna do
oddania w tak, wbrew pozorom, lapidarnym artykule. Niewątpliwie jednak
kierunek, który obrały sobie grupy o przeróżnej stylistyce, tworzy na polskiej
scenie muzycznej nową jakość.
O sprawach okołoludowych piszę również tutaj: