Moja długa nieobecność nie jest
niczym uzasadniona. Nawet tym, że znalazłem nową pracę, po czym zaraz przed
świętami Wielkanocnymi zostałem z niej wyrzucony. Gdzie pracowałem? – otóż w
sklepie muzycznym „9-tka” w Zakopanem, w której niepodzielnie rządzili Szef z
Szefową. Pomijając już to jak w wała robili klientów, których mieli za nic (
kierowali się zasadą „przyjdź zapłać, spierdalaj), pomijając już to w jaki
sposób traktowali swoich pracowników (mobbing, wyzwiska, zastraszanie są tam na
porządku dziennym) to narzucali niesamowicie wysokie marże na nośniki kultury.
Wykluczali tym samym rzeszę ludzi z udziału w kulturze i przez swoją
zachłanność są bardziej odpowiedzialni za cały nielegalny obieg kultury niż
cała piracka brać.
Sklep muzyczny „9-tka” –
serdecznie niepolecam.
Na szczęście poza dystrybutorami,
sklepami i związkami zrzeszającymi dysponentów bardziej lub mnie wydumanych
praw autorskich mamy do czynienia z siecią internet, dzięki ,której zespoły same mogą
postarać się o marketing i sprzedaż swojej twórczości. Mamy również całkiem
legalne targi staroci i komisy gdzie możemy bez wyrzutów sumienia zakupić
nośniki i zawartą na nich kulturę. Ostatnio udało mi się złowić prawdziwy
rarytas, który kosztował mnie 10 zł (dwie godziny pracy w tym strasznym, stalinowskim sklepie)
a za który byłbym w stanie oddać nawet złotych 50.
Chodzi mi o wyśmienite dwupłytowe
wydawnictwo, które ukazało się w 1978 roku nakładem wydawnictwa Muza pt. Maśniaki. Zespół z Zakopanego. Jest ono
o tyle ważne, o ile w sposób pełny pragnie oddać w jaki sposób sposób życia
górali podhalański jest komplementarny z życiem codziennym i odświętnym. Jedna
część przedstawia zwyczaje związane z weselem góralskim. Już kiedyś pisałem na
blogu o płycie, na której jest bardzo rzetelnie przedstawiona ta ważna
ceremonia. Oba przedstawienia wydają się być bardzo solidne, natomiast uważam,
że na Maśniakach zostały trochę
zaburzone proporcje między częściami gadanymi, a śpiewanymi. Stanowczo za dużo
jest tutaj części instrumentalnych, które drażnią szczególnie w takich ważnych
momentach jak cepiec . Również dosyć
nie na miejscu jest zawarcie na samym końcu słuchowiska tańca zbójnickiego,
który jako taki z góralskim weselem nie ma nic wspólnego. Na uwagę zwraca
doskonałe przygotowanie rodzinnego zespołu pod względem wokalnym i instrumentalnym.
Liderem zespołu, który opracował oba zawarte na wydawnictwie słuchowisk był
Marian Styrczula-Maśniak. Zresztą Maśniaki do dzisiaj pozostają jedną z
najważniejszych muzykujących rodzin na Podhalu.
Drugie słuchowisko pt. Bacówka jest dla mnie lepsza od Wesela . Zdradzając nieco fabułę powiem
tylko, że cała rzecz ma miejsce w dniu świętego Jana, 24 czerwca, który
pierwszym dniem od zawędrowania pasterzy na halę, gdy na bacówce mogły zawitać
kobiety. Był to niezwykle uroczysty dzień, który wymagał wyjątkowej oprawy,
także tej muzycznej. Okładka ukazuje to niezwykłe wydarzenie. Jeśli jesteśmy
przy okładce – na uwagę zwraca śmieszny fakt, że w tle nie ma prawdziwej
bacówki, jedynie przygotowany naprędce front ze strzechą zapewne podparty z
tyłu jakimiś żerdkami. Po lewej zaś, bardziej w dolinie stoi dom pokryty blachą – fotografia więc luźno oddaje
klimat, lecz z drugiej strony – czego ja się czepiam – serial Janosik pod tym
względem był dużo gorszy, bo będąc dzieckiem w ogóle nie rozumiałem tego o czym
mówią aktorzy, choć sam na co dzień posługuję się gwarą (jedynie aktor grający
Kwiczoła umiał jako tako posługiwać się gwarą podhalańską.)
Wracając do nagrania – zaczyna się
ona od dziadkowskiej nuty po to aby
przejść do rozmowy bacy z kandydatem na juhasa (pasterza). I mimo tego, że jest
to część gadana, to jest ona gadana w sposób mądry, który zaciekawi
zarówno laika jak i górala z dziada pradziada. Baca opowiada o specyfice swojej
pracy, o redyku i innych ciekawych rzeczach, jak choćby o nadprzyrodzonych bacowskich
zdolnościach. Jest mowa również o unikalnych i martwych niestety już zwyczajach
związanych z pasterstwem, które tak silnie jest zespolone z tradycją górali. Pierwsza strona jest solidna, za t o druga –
nie dość, że jest solidna, to jeszcze zachwyca.
Najpierw słyszymy dźwięk dwojnicy – tradycyjnej piszczałki dubeltowej,
która posiada dwa gwizdki. Następnie słyszymy dźwięki trombity – i jest
to jedyne znane przeze mnie nagranie tego instrumentu na czarnym krążku. Dalej
znowu mamy piękne dźwięki dwojnicy – w tym momencie warto wspomnieć o tym, że
to prymitywne pasterskie instrumenty dęte zdeterminowały obecny kształt muzyki
podhalańskiej. Dźwięki piszczałek przeplatane są dialogami i śpiewem. Później płyta znowu zaskakuje – otóż słyszymy
piękne dźwięki kozy (takich dud, tylko, że góralskich – nie mylić ze zwierzęciem,
a tym bardziej z kobzą!) oraz piszczałki bezotworowej. W końcu dochodzimy do
finału jakim są odwiedziny panien i muzyki na hali, po której następuje taniec
zbójnicki – na polanie jest on bardziej na miejscu niż w domu na weselu.
Płyta Maśniaki uchodzi wśród
niektórych szperaczy i sięznaczy za wydawnictwo niemal kultowe, bo bardzo trudno
dostępne. I nic dziwnego, bo za PRL płyta cechująca się takim rozmachem i takim
poziomem artystycznym w odniesieniu do polskiego folku prawdopodobnie nie
ukazała. Jeśli macie tę płytę lub macie szansę ją nabyć to serdecznie polecam.
Myślę, że ta płyta może śmiało konkurować z wyśmienitą przecież Sagą zespołu Trebunie-Tutki na najlepszą
płytą z autentycznym folklorem góralskim.
PS.
Jest mi bardzo miło, że skontaktował się ze mną Pan Stanisław Styrczula - Maśniak, członek zespołu Maśniaki, który udzielił mi kilku informacji dotyczących opisanego przeze mnie nagrania. Między innymi dowiedziałem się, że nagrania dokonano na Festiwalu Muzykujących rodzin we Wrocławiu - a cały ten niezwykle obszerny materiał został nagrany "na setkę" w zaledwie dwa dni! Jak mówi Pan Stanisław i z czym się w zupełności zgadzam nie ma skali Podhala, ba! nawet w skali kraju! zespołu, który byłby w stanie w tak krótkim czasie nagrać taką płytę. Polecam również bardzo poniższy wywiad:
Witam
OdpowiedzUsuńMałe sprostowanie do ostatniego zdania:
Wywiad został przeprowadzony z nie żyjącym już Stanisławem Styrczula-Maśniak (synem Józefa - najstarszego z braci Maśniaków)w roku 1978.
Pozdrawiam!