Lecz kimże jestem w swej maleńkości by honorować cudowność, wszak nie znajduję zbyt wielu słów. Iļģi grają folk w wersji artystycznie opracowanej. Co prawda, nie interesuję się folkiem z tego obszaru i nie wiem jak wygląda na Łotwie folk w wersji "autentycznej" i jak daleko sięga zaprezentowane na płycie opracowanie artystyczne. I szczerze, nie bardzo mnie to obchodzi - wspaniałość tego krążka pozwala mi zapominać o takich rzeczach.
Co ciekawe, na stronie internetowej zespołu płyta ta w ogóle nie widnieje w sekcji dyskografia. Podobnie jest zresztą na stronie Wikipedii. Na Discogsie zaś płyta ta zaliczana jest na poczet tego zespołu. Lecz, to nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy. O czym to ja miałem?
Chyba, już to pisałem, ale płyta ta jest znakomita i niech was nie zwiedzie zupełnie fatalna okładka. Podzielona jest na dwie części - pieśni swatowskie i pieśni sieroce. Wiadomo - muzyka ludowa towarzyszyła ludziom w codziennym życiu i spełniała bardzo ważne funkcje społeczne. I mimo, że nie rozumiem ni słowa, poddaję się klimatowi płyty, wielogłosowym śpiewom i wokalizom, które zarówno przekazują treść jak i są jednym z instrumentów wypełniających tło niczym (Reymont mode on) mgła unosząca się nad mokrym pastwiskiem. Skrzypce, flety, jakiś instrument, który brzmi jak dudy, oszczędne używane dzwonki i bębny wytwarzają magiczną atmosferę. Co więcej - na uwagę zwraca również świetna jakość nagrania. Bo o ile mam sporo nagrań muzyki folkowej, tak cześć z jest pod względem produkcyjnym robiona niedbale, tak jakby sama muzyka miała się bronić nawet wbrew faktowi, że była nagrywana na Kasprzaka. Lub wręcz przeciwnie - żywioł muzyki jest zduszony przez staranną, ale mało wierną produkcję. Tutaj zrobione jest wszystko jak należy - płyta brzmi bardzo przestrzennie, również dzięki ascetycznej i tkliwej muzyce. Świetne wykorzystano pogłosy, tam gdzie muzyka powinna brzmieć "szeroko". Gdzie zaś pieśń miała być cicha niczym kołysanka zrezygnowano ze studyjnych sztuczek by uzyskać surowy efekt, który nadal jest znakomity.
Zresztą jeśli szukacie folkowych nagrań folku z całego świata warto sięgnąć po wydawnictwa PolJazzu (wydali m. in. Filipiny, Nepal, muzykę Andów, fajną muzykę klezmerską). Jeśli nie są tak urokliwe jak "Pieśni Łotewskie", to przynajmniej są "ciekawe" (kto nie słyszał muzyki ludowej Filipin wydanej przez PolJazz ten może zaliczyć się do grona szczęśliwców - mam nadzieję, że to wystarczająca rekomendacja).
Nie skłamię, jeśli powiem, że "Pieśni Łotewskie" to jedna z ulubionych płyt. Jak za 5 zł, to zakup ten był naprawdę opłacalny.
Ludowy Zespół Iļģi
Pieśni Łotewskie
PolJazz PSJ-230
1989
Zresztą jeśli szukacie folkowych nagrań folku z całego świata warto sięgnąć po wydawnictwa PolJazzu (wydali m. in. Filipiny, Nepal, muzykę Andów, fajną muzykę klezmerską). Jeśli nie są tak urokliwe jak "Pieśni Łotewskie", to przynajmniej są "ciekawe" (kto nie słyszał muzyki ludowej Filipin wydanej przez PolJazz ten może zaliczyć się do grona szczęśliwców - mam nadzieję, że to wystarczająca rekomendacja).
Nie skłamię, jeśli powiem, że "Pieśni Łotewskie" to jedna z ulubionych płyt. Jak za 5 zł, to zakup ten był naprawdę opłacalny.
Ludowy Zespół Iļģi
Pieśni Łotewskie
PolJazz PSJ-230
1989
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz