Strony

wtorek, 22 września 2015

3FoNIA - Jacek Mazurkiewicz - Mneme


Po słusznie chwalonej i różnorodnej płycie Jacka Mazurkiewicza jako 3FoNIA przyszła pora na drugą płytę, a w zasadzie kasetę wydaną przez Pawlacza Perskiego czyli "Mneme".

Nie sposób uniknąć porównań z ubiegłorocznym "Chosen Poems", płytą z równie fatalną okładką jak dobrą zawartością, w której mieszały się zarówno impresje wokół folku ("Południca") jak i ekspresje w jądrze noisowego ekstremum (tribute w postaci "Mr. Karkowski"). Na "Mneme" Mazurkiewicz rozrywa narrację znaną z "Chosen Poems" na dwa utwory, które znajdują się na przeciwnych stronach taśmy. Utwór "Mneme I" ze strony pierwszej i "Mneme II" ze strony drugiej kasety są od siebie na tyle różne, że bez podpisu artysty i jego projektu można by uznać za split dwóch różnych wykonawców. Mazurkiewicz nie stosuje na "Mneme" półśrodków w przetwarzaniu kontrabasu lub też w podawaniu kontrabasowej surowizny. Czy to jest jakiś przytyk? Tutaj kategorie wewnętrznej spoistości albumu, który składa się z dwóch numerów ma taki sens jak rozważaniu relacji społecznych między dwoma osobami - można, lecz czy ma to jakikolwiek sens?

Nie ukrywam, że pokrywałem spore nadzieje "Mneme", lecz zamiast usłyszeć komendę "młyńcem bij!" dostałem "tylcem-bij!". Tak czy siak - jestem kontent. Atmosfera wytworzona na "Mneme II" jest bardzo duszna i zimna jednocześnie. Szorstkie skrawki falującego dronu rozbijały się o moją twarz jak prąca z naprzeciwka śnieżyca. Lecz początek tego nagrania to nie początek drogi przez mękę, a raczej początek agonii w zimnej zamieci. Jest to moment, w którym członki czuje się coraz słabiej, w którym zmysły zaczynają szwankować, w którym umysł stara się jeszcze coś doświadczać, ale myli się raz po raz, źle interpretując bodźce i zostawiając coraz to kolejne obszary najbliższego otoczenia na niezrozumienie, choć te zrozumienia wymagają. Jakby w ostatnim marznącemu ciału udaje się uchwycić nieprzetworzone kontrabasowy kontur czegoś znajomego, jakiegoś punktu odniesienia, lecz i to okazuje się być fantasmagorią malejącego życia. Po tym pojawiają się już tylko halucynacje. Gdy nie wiadomo gdzie jest góra i dół, gdy nie wiadomo, czy członki są jeszcze żywe czy już martwe, gdy nie słyszymy nikogo nagle pojawia się uporczywy łomot, który czasem zwalnia, czasem przyspiesza, czasem nawet ustaje. Umęczony kadłub kładzie się na śniegu. Patrzy w dół, patrzy w górę - co za różnica. Teraz się odchodzi słodko, jest jak w niebie, pieniądze tracą sens. Milknie wszystko, w zrezygnowaniu. Dobra, śmierci tym razem wygrałaś, zdarza się tobie wygrywać zawsze. Jeszcze czasem falami wzbiera do nas nieczuła zima, ale nie złośćmy się na nią, ona nie winowata, ona taka była zawsze. W głowie są jeszcze resztki pamięci o życiu. Ciekawe czy ktoś będzie pamiętał o kadłubku po jego śmierci. Może kadłubka nigdy nie znajdą i będzie on figurował w kartotekach jako zaginiony, a nie zmarły. A jeśli go już wyciągną ze zmarzliny to ileż będą go opłakiwać? Rok? Dwa? Sto? Ile będą dawać za niego na wypominki? 

A co do "Mneme II" - zaczyna się dziko jak "Gogoszary" Namysłowskiego, a brzmi jak strojenie instrumentu przez rozstrojonego nerwowo muzykanta, któremu bliżej było do altówki niż do wielkiego jak kościół kontrabasu. Momentami kontrabas brzmi jak preparowana tuba Zdzisława Piernika i porównanie to jest zdaje się nieprzypadkowe - Piernik również wykorzystuje instrument wielce niesolowy do wydobywania z niego zupełnie nieprawdopodobnie niemuzycznych dźwięków. Mazurkiewicz mści się na swoim instrumencie niemożebnie, próbując na swoim instrumencie przesuwać bezpieczne granice BDSM, brzeszczotem strasząc ogłupiałe struny, aby przejść do do dronu, którego rytm wyznaczany jest li tylko przez długość smyczka i szybkość jego lotu po strunach. W "Mneme II" Mazurkiewicz testuje możliwości kontrabasu jednak robi to zupełnie inaczej niż w "Mneme I". Nie korzysta z elektroniki ani a samplerów - jest tylko muzyk, instrument, mikrofon i improwizacja jak się zdaje, nagrana na setkę. To pierwsza część "Mneme II", w drugiej zaś muzyk pozbywa się smyczka na rzecz techniki palcowej. I jest to jednocześnie moment, który sprawia, że chciałbym przewinąć dalej, ale kończy się na tyle szybko, że nie zdążam.

Kupże kasetę, bo dobra jest, Pawlacz Perski jest wporzo.

3FoNIA
"Mneme"
Pawlacz Perski Tapes
ppt33
9 września 2015




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz