źródło: http://tapealienz.bandcamp.com/album/tape-alienz |
Gdy w 1969 zaobserwowano pierwsze pulsary, wówczas wysnuwano domysły jakoby regularność z jaką wysyłają one promieniowe radiowe nie była rzeczą naturalną lecz była powodowana jakąś pozaziemską cywilizacją. W 1971 roku podjęto pierwsze próby nawiązania kontaktu z kosmitami, gdy na pokładzie sond Pioneer 10 i 11 zamieszczono płytki z informacjami o Ziemi i ludziach. W 1979 roku w ramach programu SETI wysłano z Arecibo wiadomość radiową w przestrzeń kosmiczną z nadzieją na uzyskanie odpowiedzi. Oczywiście nie należy zapominać również o Voyager Golden Record - płyt wysłanych przestrzeń kosmicznych, które można odtworzyć za pomocą gramofonu. Na wiadomość zwrotną musieliśmy czekać aż do tego roku.
Niedawno na mojej skrzynce pojawiła się wiadomość "pozdrowienia z kosmosu :::::". Patrząć na dwukropki najpierw pomyślałem, że to Trzecia Fala znowu spamuje, ale okazało się, że to coś zupełnie innego. Otrzymałem sygnał, którym był singiel "I Like Your Lo-Fi Ass" od Tape Alienz. Zaintrygowało mnie, że alieny mają facebooka, ale skoro tak to pewnie mają też bandcampa. I faktycznie mają konto na bc skąd zdoiłem dobrą płytę, którą teraz chciałbym rozszyfrować.
Tape Alienz produkują swoje techno house'y z sygnałów marokańskich, indyjskich, kongijskich rozgłośni radiowych po to, aby robić wixę bez wixapolu. Mocno opierają się na wokalnych samplach. Z pojedynczych fraz wydobywają ich perkusyjne właściwości, które nawet bez mechanicznego beatu zachowują odpowiednie BPM ("T-02"). Czasem TA z wokali wydobywają ich zwierzęcą naturę jak ma to miejsce w "T-03" - ten numer z kolei bardziej niż do potuptania w śliskim dresie nadaje się na downtempowy kodeinowy spęd w jakiejś spelunie, gdzie bad tripy to chleb powszedni. W "T-05" Tape Alienz wytworzyli ścieżkę, która nadałaby się za podkład dla jakiegoś srogiego nawijacza. W "T-07" słyszę swadę Deep Forest, lecz nie słyszę dużej dozy pretensjonalności, którymi wykazują się z perspektywy czasu nagrania francuskiego duo. Z niektórych miejsc tryska testosteronem i basem (co faktycznie jest mało możliwe, bo w kosmosie nie ma takiej substancji jak testosteron) jak np. w uberkozackim, zgliczowanym "T-10". Klamra tego długograja jest eksperymentalny "T-11", gdzie bit gdzieś znika pod podmuchami gwiezdnego pyłu.
Z początku gęste i częste użycie wokalnych sampli przypomniało mi ostatnie nagrania Micromelancolie, zaś instrumentale z bliskowschodnich taśm przywodziły na myśl Muslimgauze lub też znakomitego Souvenir de Tanger. Singiel "I Like Your Lo-Fi Ass", który poznałem zanim zapoznałem się z pierwszym pełnogrającym materiałem Tape Alienz i poprowadził mnie on w stronę Snowida i nie chodzi mi tutaj bynajmniej o muzykę, co o wywoływanie w związku ze swoją twórczością określonych wyobrażeń i klisz. Jeśli przyjmiemy roboczą hipotezę, że Tape Alienz są ludźmi lub też, że jest to jeden człowiek, wówczas musimy stwierdzić, że jest bardziej ostrożny w szafowaniu konwencjami. Dla mnie jako dla odbiorcy, cały koncept jest bardzo ciekawy, choćby dlatego, że do końca niedopowiedziany. Tape Alienz nie rzucają w twarz milionami inspiracji (co owszem robi Snowid), ale budują wokół siebie mgiełkę tajemnicznego smrodku, który mi się pododa. Wydobywam z tej muzyki najtisowe brzmienia, gdzieś tam czuję posmak elektronicznego New Age, ale jest dozowane w sposób co najmniej ostrożny, a na pewno elegancki.
Czy Tape Alienz zwojują wszechświat? A czy androidy śnią o elektronicznych owcach?