Strony

piątek, 23 października 2015

Thaw - St. Phenome Alley

źródło: thaw.bandcamp.com/album/st-phenome-alley-2

Jako wierny fan tego zespołu nie mogłem przepuścić niniejszego materiału, którym Thaw rozpycha się łokciami nie tylko wśród black metalowych hord, ale także wdziera się w bardziej mroczne zakamarki sceny eksperymentalnej.

Thaw ma prawo się szarogęsić. Ten sosnowiecki skład zarówno swymi długograjami jak i splitami udowadnia, że mimo braku stylistycznych wolt dryfuje po znanym sobie i fanom bajorze, w którym korzuch glonów na jego powierzchni dusi życie na jego dnie, ale to wszystko gnije w sposób frustrująco piękny. 

"St. Phenome Alley" nagrany został w 2013 roku, a więc jeszcze przed wydanym w 2014 roku i słusznie chwalonym "Earth Ground". Różni się jednak od wszystkiego co do tej pory kapela nam serwowała, choćby na ciekawym numerze "Earth Grounded" ze splitu z Echoes of Yul, bardziej zaś kieruje się w stronę solowych eksploracji gitarzysty grupy Artura Rumińskiego. "St. Phenome Alley" to przede wszystkim misternie tkana ze zbiorowej improwizacji atmosfera powściąganej histerii, lołfajowej mgły i niemożebnie rozciągnięta na bolesnym basowym dronie magia. Muzyka ta to przestrzeń, która onieśmiela, olśniewa i osacza, wybucha co raz niespodziankami, które niby będące częścią całości obrazu, ale jakby z tego obrazu wychodziły. Dźwięki te mimo statyczności tworzą iluzję ruchu, który jednak nie wywołuje zmian. Jest w tym nagraniu podskórna agresja, próba dominacji nad słuchaczem, złapania go za serce po to, aby je zatrzymać na milisekundy, które może życia nie odbiorą, ale postraszą ostatecznym rozwiązaniem. Nie ma tu dosłownej i dosadnej dźwiękowej przemocy jak u Sunn O))), jest za to przejmujący passive-aggressive, który zasysa i torturuje. A później robi się tylko coraz głośniej. Bo głośność i intensywność to klucz do zrozumienia Thaw nie tylko tego koncertowego, ale także tego obecnego na nagraniach. Gdy z "n/a/k" wyłania się, a w zasadzie daje o sobie w szczątkowej formie znać, gitarowy motyw, który jest zbyt rachityczny by pozwolić sobie na rozpychanie się to nagle ustępuje wydobywającym się niskim głosom potępionych, pogodzonych już z własnym losem tak jakby już wiedziały, że piekło jest najgorszą rzeczą jakie je spotkało, a więc gorzej na szczęście już nie będzie. Albo falujący dron z początku "p/m/g", który wprawia w ruch sprężyny rezonujące werbla uzupełniany przeciągłym płaczem gitar i dziecięcymi cymbałkami, po to aby rozrywać przestrzeń syntezatorowym wiatrem i monotonnym tłuczeniem gitar i bębnów. Jest w tym moc przerażenia, chęć pokazania - my jesteśmy tu, nazywamy sie Thaw, a wy musicie słuchać. I nie ma nawet opcji dla słuchacza, że jak nie chce to może wypierdalać. Zresztą to nie jest takie łatwe - dla jednych kontakt z "St. Phenome Alley" może być hipnozą, która nie pozwala wcisnąć przycisku stop w odtwarzaczu, dla innych zaś to będzie turpistyczna przyjemność stosunku uległości wobec warstw dronów.

Kup płytę kiej taka dobra na stronie wydawcy Unquiet Records

Thaw
St. Phenome Alley
1 październik 2015
Unquiet Records

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz