Strony

poniedziałek, 9 listopada 2015

Iron Noir - "Renversé" EP





W momencie gdy miałem już ułożony top najlepszych płyt 2015 roku przychodzi do mnie wiadomość, że Iron Noir po prawie dwóch latach powrócili z nowym wydawnictwem i w ten sposób rozwalili mi całą roczną działalność. Dzięki chłopaki.

Iron Noir to projekt Łukasza Dziedzica i Wojciecha Kucharczyka. Pierwsza i jak i do tej pory jedyna płyta duetu wydana w lutym 2014 roku wzbudziła zarówno spore zainteresowanie jak i oczekiwania dotyczące następnego wydawnictwa. Iron Noir na jakiś czas zamilkł, lecz reaktywował się najpierw zapowiadając występ na Biedopadzie, a teraz wydając tę EPkę.







Debiutancki "Les Chiffres" wydany nakładem BDTA odznaczał się surowością brzmienia, monotonnym i transowym techno, ale także zabawą z wrażeniami dźwiękowymi zapewnianymi za pomocą króciutkich utworów, które stanowiły kontrapunkt dla molochów w rodzaju "Pénétrant" lub mojego ulubionego z płyty łamańca w postaci "Le dance spéciale". Płyta ta niekiedy brzmiała zgodnie z estetyką Mik Musik!, lecz zasadniczo dobrze wpisywało się w eksperymentalny katalog Biedoty. Najnowsze wydawnictwo, a to EPka zaledwie, jest rzeczą nieco odmienną. Faktycznie na "Renversé" rytm ciągle jest ważnym spoiwem, ale nie zachęca już do tańca jak "Les Chiffres". Moje pierwsze skojarzenia jak najbardziej odwoływały się do pierwszej płyty, jednak całość objął w opiekę genius loci Coila. Może jednak niezupełnie od samego początku Coilowskie brzmienia były wyczuwalne - "En Dedans" zaczyna się naturalnym brzmieniem bębna oraz zwiewną elektroniką, po to, żeby w połowie zaatakować acidowymi klawiszami jak z "Musick to Play in the Dark". Jednak te Coilowskie tropy są co chwilę zatracane w wyobraźni Iron Noir, gdy na przykład otwierający płytę utwór kończy się kilkusekundowym wtrętem białego szumu.

Dalej też jest rytmicznie i nie mniej ciekawie. "Jeté passé" uwodzi i nęci duszną atmosferą gdzie bit ukrywa się pod wymuskaną toksyczną flegmą oldskulowej syntezy. "Plié" to technoidalna maszyna parowa, z wokalnymi skrawkami (znowu "Musick to Play in the Dark"), któremy najbliżej do "Pénétrant" z pierwszej płyty Ironów, gdzie detal goni detal, gdzie zmiana w utworze nadchodzi stopniowo i miękko. A skoro już podjąłem durną manierę omawiania kawałka po kawałku to i skończę na "Renversé", w którym industrialowemu akustycznemu bitowi towarzyszy industrialowa elektronika i subtelne rzężenie które być może słyszałem gdzieś u Einstürzende Neubauten. Na koniec chciałbym nie wspomnieć o brzmieniu syntezatorowej trąbki, która brzmi jak pastisz neofolku. Ale robię to, bo cudne to.

Mimo, że "Renversé" to propozycja surowa brzmieniowo, odwołująca się do znanych i kanonicznych brzmień techno i industrialu to jednak cała atmosferę buduje na drobinach detali, które wpadają w całą maszynerię rytmu. Dbałość o szczegół sprawia, że każdy kolejny odsłuch to wycieczka po ścieżce, która nie chce się pozwolić łatwo wydeptać. Treściwość poszczególnych utworów i wielość doświadczeń nie przekłada się na jakieś barokowe pierdololo. No i jeszcze jedna rzecz zanim finalnie pochwalę to wydawnictwo - Wojtek Kucharczyk i Łukasz Dziedzic w Iron Noir nie tworzą potwora Frankensteina swoich unikalnych stylów, ale lądują ze swoimi muzycznymi odjazdami gdzieś indziej. A jest to miejsce, które chciałoby się odwiedzać jak najczęściej.

Iron Noir
"Renversé" EP
BDTA 
9 listopada 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz