Strony

czwartek, 5 listopada 2015

Split - Karmiciel Wszy/Sindre Bjerga

źródło: bdta.bandcamp.com

Jak zabieram się za słuchanie splita to mam prawa oczekiwać, że wrzucenie wytworów dwóch wykonawców na jedno wydawnictwo ma jakieś uzasadnienie. Np. takie, że wykonawcy robią podobne rzeczy, że wykonawcy nagrywają utwory razem w synergii, albo że wypożyczają sobie nawzajem piosenki i aranżują po swojemu. Ale tu ni chuja, nie ma tu nic wspólnego z niczym, ciężko jest cokolwiek ze sobą porównać.





Ale po kolei. Na splicie wydanym przez BDTA goszczą anonimy Karmiciel Wszy oraz Sindre Bjerga, norweski eksperymentator, głównie kręcący się wokół noise'u. W Polsce mógł być znany z powodu innego splita z Micromelancolie wydanego przez Zoharum. Bjerga to tytan pracy, który pod swoim nazwiskiem lub w innych projektach wydał przeszło 100 wydawnictw. Niestety, ale na splicie od Biedoty nie pochwalił się niczym interesującym. Utwór zajmujący stronę A kasety, "Mouthful of Songs" zaczyna się krzykiem abortowanego płodu, po to aby wygasnać i przynudzać to tanim syntezatorem, to industrialowym tłuczeniem w blachę, to dronowym burczeniem, to zabawami z taśmą (tego ostatniego było za mało choć się ciekawie zapowiadało). Utwór zaczął się dobrze, a skończył się w sposób, który trudno jest mi spamiętać. Całość jest ujebana w dźwiękowej kupie, ale co z tego jak niemiłosiernie nuży i dla mnie jako dla apologety antyestetyki jest jakieś takie nijakie.

I nie miałbym powodu, aby pisać to co powyżej, wszak prawie nigdy nie wieszam po nikim psów, bo po co, gdyby nie udział Karmiciela Wszy. To jest dopiero dobry gagatek, chociaż w sumie nie wiadomo czy to typ czy typiara, czy to jeden człowiek czy zespół ludzi. Karmiciel Wszy na pewno pochodzi z Polski, a dokładniej z Puław. Na wiadomości na facebooku nie odpisuje, więc mimo tego, że ma funpage, na którym chwali się swoimi wydawnictwami to jednak nie wykorzystuje social mediów tak jak się należy. Tak czy siak, Karmiciel Wszy zdaje się nigdzie nigdy nie grał na żywo, a działalność rozpoczął w tym roku. Bodaj pierwszym wydawnictwem KW była kaseta wydana przez Jasień, na którym modlitwa z "Trzeciej części nocy" Żuławskiego, sprzężenia, noise zlewają się zespolone tłuczonym szkłem, piaskiem, wirującą gorączką. No i wszystko fajnie się rozkręcało, bo na noisowej scenie pojawił się artysta o ciekawej ekspresji, a tu nagle chuj bombki strzelił, bo Karmicielowi namyślało się robić dark ambienty, co jednak na gorsze nie wyszło. Wydał kilka spójnych stylistycznie płyt, omijąjąc w zasadzie krajowych wydawców (wydawał między innymi w Meksyku, Kanadzie, czy Rosji). Dlatego split z Bjergą jest jedną z niewielu szans dla polskich słuchaczy na zakup fizycznego wydawnictwa dark ambientowej odsłony projektu KW.



Karmiciel Wszy, podobnie jak na swoich innych wydawnictwach, robi dark ambient, który rad bym określił mianem statycznego i jednocześnie bardzo apodyktycznego. Karmiciel oszczędza sobie rytmiczne wycieczki, prawie nie bawi się w samplowanie, a za pomocą dronujących wstęg dźwięku wytwarza atmosferę osaczającej płaskiej przestrzeni. Słuchanie "Spuren. Tak, Ślady" z tego splitu to jak stąpanie po żywym ocenie płynnego metalu, który podskórnym gniewem wibruje, ale nie wzbiera. A być może jest uczucie powolnego zatapiania się w nim, w kolejnych warstwach dźwięków, które pojawiają się w sposób, który wyklucza element zaskoczenia. Utwory Karmiciela nie mają jakiejś linearnie budowanej dramaturgii, pojawiają się i rozpływa w dźwiękowym otoczeniu codzienności wraz z końcem utworu. W tej statyce i introweryczności jest jednak jakaś sugestywna siła ciągnięcia słuchacza w dół. W przeciwieństwie do Bjergi Karmiciel tworzy muzykę wręcz elegancką, na pewno zaś przepełnioną dostojeństwem i uroczystością. Również ta sama muzyka ma potencjał muzyki ilustracyjnej. Słuchając pierwszych dźwięków "Spuren. Tak, Ślady" na myśl przyszła mi ścieżka dźwiękowa "300 mil do nieba" Lorenca, "Kościelec 1909" Kilara czy nawet "Symfonia pieśni żałosnych" Góreckiego. A jak już jesteśmy w uniwersum Biedoty - to "Spuren. Tak, Ślady" jest dobrze spowinowacone z Ghost of Breslau czy Hand Like Clouds, co jednak nie oznacza artystycznego chowu wsobnego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz