Strony

środa, 23 marca 2016

Dlaczego Mazut zasłużył na Fryderyka?

źródło: bdta.bandcamp.com/album/1.

Ta gównoburza, jak wiele innych, nie przejdzie do historii. Co najwyżej całe zajście będzie miłym wspomnieniem paru osób, które brały w nim udział. Wspomnienie na tyle ulotne, na ile ulotne pozostają sytuacje o wysokim potencjale na bycie viralem, a które viralem nigdy nie zostaną.  Wspomnienie wspólnoty w internetowym śmieszkowaniu nie powinno jednak przysłonić faktu, że Mazut to przede wszystkim muzyka.
Mowa oczywiście o tegorocznych nominacjach do Nagrody Muzycznej Fryderyk, które, jeśli wierzyć facebookowej stronie Związku Producentów Audio Video, najmocniej wzbudzały emocje nie z uwagi na ogłoszone nominacje, lecz na nominacje, które zostały pominięte. Duet Mazut założony przez Pawła Starca (Centralia) oraz Michała Turowskiego (Oficyna Biedota/BDTA, Suchoty, Bolesław Wawrzyn), o który dopominali się fani, był jedną z wielu grup zgłoszoną do konkursu, także jedną z wielu, która nie wyszła poza prenominacje. 

Cała ta sytuacja z Mazutem, pomimo iż była przede wszystkim dobrą zabawą, ma także swoją mniej zabawną stronę. Przypuszczam, żen nikt z trollujących na rzecz Mazutu na stronie ZPAV nie wierzył w to, że Mazut powinien otrzymać Fryderyka, natomiast każdy czuł, że tak się stać powinno. Zaangażowanie społeczności zorganizowanej wokół BDTA to widoczna próba zwrócenia uwagi, że wysiłek twórczy odbywa się poza majorsami, a także poza wielkimi imprezami oraz publicznego finansowania.

Nie ma we Fryderykach sprawiedliwości, lecz mania wielkości producenta i wydawcy. BDTA nie jest wielkie przez medialną promocję, astronomiczne nakłady płyt albo obecność w mediach. BDTA nie jest nawet wielkie przez ego Michała Turowskiego, który dopiero po paru latach wydaje w swojej drugiej już wytwórni swoją muzykę - nie liczę tutaj Suchot, innego projektu Michała, którego nagrań  jest na wyraz niewiele lub też field recordingów, które z jednak są specyficzne, bo natury rzeczy stawiają na pierwszym miejscu doświadczenie dźwiękowe, a nie człowieka, który je zarejestrował. Nie piszę o tym bez powodu, wszak pierwsze skojarzenia jakie miałem w związku z "#1" Mazutu to wydawnictwa wytwórni, które zostały założone przez ludzi, którzy przede wszystkich chcieli wydawać własną muzykę i siebie promować - jak Cold Meat Industry Rogera Karmanika (Brighter Death Now) czy Slauther Productions Marca Corbelliego (Atrax Mourge). Także muzyczne powinowactwo jest tutaj widoczne. Mazut eksploruje brudne piwnice i zimne atomowe schrony, gdzie acidowy techno bit miesza się z kontrolowanymi sprzężeniami i wyciem wiatru w pustym szybie windy opuszczonego sierocińca. Choć potencjał jest tu taneczny, to jednak jest on powściągany przez duszną atmosferę. Nihil novi jest wykorzystanie w utworze przemów różnych osób, cytatów z filmów czy słuchowisk (dobrze znany zabieg stosowany przez Centralię), tak w Mazucie stają się one ekwiwalentem tekstu piosenki - pomstujący na Wyszyńskiego Gomułka, jest niezwykle sugestywnym openerem. Także same tytuły nie pozostawiają wątpliwości, że Mazut eksploruje mroczne, a także tajemnicze okolice - począwszy od tych nawiązujących do zbrodniarzy wojennych, tajemniczych morderstw czy manipulacyjnego wpływu mistrzów rozwoju osobistego.

Co bardzo mnie w przypadku Mazutu cieszy to jest ograniczone produkcyjne upiększanie całości. Materiał zdaje się być w sporej części improwizowany, przypuszczalnie bez użycia sekwencera, przez co sam materiał, choć rytmiczny, momentami rytmowi pluje w twarz. Mam tu na myśli przede wszystkim YOGTZE, w którym bit rozjeżdżany jest przez kolejne efekty, co zbliża twórczość duetu do pierwszych nagrań techno i house, które były bardziej surowe niż studyjnie dopieszczone.

Mam to szczęście, że obserwuję Mazut od samego zarania tego projektu. Mam wielką nadzieję sądzić, że to poważny projekt, który się rozwija, a nie tylko chwilowy, internetowy viral. Świadczą o tym świetne utwory, które pojawiają się z dużą regularnością na soundcloudzie. Stylistycznie nie odchodzą od minimal techno targanego dark ambientowym wiatrem, jednak wydają się być bardziej samoświadome od "#1" i po prostu warsztatowo coraz lepsze. 

Nie odpowiedziałem zatem na pytanie, czy Mazut zasłużył na Fryderyka. Stwierdzam jednak, że to Fryderyk nie zasłużył jeszcze na Mazut.

Mazut
"#1"
BDTA XC
BDTA
12 grudnia 2015




CZYTAJ TAKŻE RECENZJĘ:
CENTRALIA, "Discipline"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz