piątek, 30 października 2015

Centralia - Discipline

źródło: bdta.bandcamp.com
Najpierw projekt Pawła Starca ładnie pokłonił się słuchaczom utworem otwierającym składankę Kaleidofon wytwórni Jasień. Teraz zaś szczuje cycem z okładki EPki wydanej nakładem wytwórni BDTA. Centralia wykopuje w ten sposób z grobu muzycznego trupa, który wydawał mi się być już dawno pogrzebany, słusznie opłakany, odżałowany i w końcu zapomniany. A tu jednak ktoś jeszcze temu trupowi robi usta-usta. Niesmaczne to i niekoniecznie podążające za trendami we współczesnych eksperymentach, ale co z tego kiej mnie żre.


Trupowi temu na imię Electronic Body Music spod znaku Skinny Puppy i Borghesii, który dodatkowo został uchlapany w kilka pozamuzycznych znaczeń. Betty Page z okładki kieruje nas w stronę sado-maso, którym zajawia się największy celebryta wśród nojzowców, czyli Merzbow. Tytuł otwierający płytę "TBS" to skrót od Telewizyjnego Biura Śledczego, który głosem zapewne Tadeusza Szymkówa zapowiada program dotyczący strasznych zbrodni. A może "TBS" to skrót do towarzystwa budownictwa społecznego, który bardziej zalatuje patologią niż Wilanowem? Zamykający płytę utwór "Robert's Tilton Handjob" traktuje o uznanym trenerze rozwoju osobistego i telekaznodziei, który wykorzystywał ślepe posłuszeństwo swoich wyznawców do robienia hajsu. Innymi słowy Centralia dyscyplinuje słuchacza konotacjami o pejoratywnym zabarwieniu, odwołuje się do walenia konia do czego popadnie, fabularyzowanych programach kryminalnych oglądanych na wymęczonych kineskopach czy migawek z wojny na Bałkanach i całą lewą stroną świata lat '90.

Gdy słycham "Discipline" mam właśnie przed oczami szare blokowiska, chlupę, zgrzebne kufajki zgrzebnych ludzi, którzy wyczekują rdzewiejących środków transportu publicznego, amatorów onanistów z zabobrzonymi fałhaesami z wypożyczalni, głębokimi traumami ropiejącymi patologią, głębinowymi pragnieniami tłumionymi tonami wielkiej płyty. Muzyka Centralii, mimo, że rytmiczna i repetywna nie ma w sobie właściwej transowości. Każde uderzenie suchej imitacji werbla to wbicie szpili, a po całej sesji z "Discipline" czuję się bardziej jakby Starzec był Pinheadem, który w mało wyrafinowanym, ale diablo precyzyjnym zadawaniu cierpienia innym odnajduje rozkosz.

Zresztą brzmienie tego albumu odpowiada codziennej frustracji i szarudze. Minimalistyczny EBM w wykonaniu Centralii ogranicza się do szorskich noisowych teł i paździerzowego brzmienia automatu perkusyjnego. Brzmi to jak mleko sojowe zagryzane niskotłuszczową chałwą - jest sucho, małokalorycznie, rachitycznie, ale przecież jest to robione na poważnie. Gdyby to jeszcze był rodzaj muzycznego kampu lub duchologii wówczas łatwiej byłobymi "Discipline" pominąć. A tak w moim kajeciku zespołów, które mnie zaintrygowały będę miał wpisany kolejny projekt, który należy obserwować z uwagą i bez litości. Wszak Centralia ze swoim debiutem żadnej litości mi nie zapewniła.

Centralia
"Discipline"
BDTA LXXXVI
27 października 2015

Kupże płytę, fajna i smaczna na bandcampie Biedoty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz