wtorek, 25 czerwca 2013

Syrius - Széttört álmok


Węgierski Syrius z albumem Széttört álmok (w tłumaczeniu na angielski to jest  Broken Dreams) kupiłem z ot tak z dupy w sklepie muzycznym na Hali Targowej w Krakowie. Swego czasu Halę odwiedzałem regularnie, ale mojej uwadze umknął fakt, że jest tam regularny, działający codziennie sklepik, głównie z cedeczkami i kasetami, na polu zaś sprzedawcy wystawili winyle, które swoim żałosnym widokiem jakoś nigdy nie zachęciły mnie nawet do ich przeglądnięcia. Ale skoro piszę – to w końcu je przeglądnąłem i coś ciekawego znalazłem.

Na Wikipedii zespół reklamuje się jako grupa rocka progresywnego albo i jazz rocka. Sprawdziłem to po zakupie a przed przesłuchaniem. I wstrząsnął mną dreszcz – nie zniosę kolejnego drętwego onanizowania się egzaltowanych muzyków przed swoimi własnymi umiejętnościami technicznymi. A tu zonk – boć słyszę mariaż i to mariaż niesamowity – dobrą piosenkę, dobrą instrumentację i genialną galopadę big bandu, którego członkowie prześcigają się w swej wirtuozerii, ale robią to ze smakiem, sprawiając, że uśmiech sam się ciśnie na usta. Innymi słowy – Syrius nadałby się i do Sopotu i do Opola a i na Jazz Jamboree można by ich wcisnąć.

Czy mieliśmy w Polsce zespół o takich ambicjach, tak swingującym i romantycznym, po to aby nagle wytrzepał nas funkującym basem a następnie wbił się nam w żebra Benem Goodmanem? Może takie ambicje miał Bemibek, choć style Syriusa i polskiej grupy są zupełnie inne. Bardziej skłaniałbym się ku eksperymentom Zbigniewa Namysłowskiego z 1977 – na tym albumie, gdzie jest orkiestra i dużo funku.

Płyta ciekawa, może nie spodobać się fanom Yes i innych King Crimsonów. Dawno nie słyszałem takiej słonecznej płyty i nie żałuję 5 złotych wydanych na nią. Czasem zakupy ot tak z dupy popłacają.