czwartek, 17 maja 2018

Co nowego na Kulturze Staroci

Od nowego roku na Kulturze Staroci niewiele się dzieje. Blog wyhamował w najbardziej nieprzewidzianym momencie - wtedy gdy pojawiły się propozycje pisania do drukowanych periodyków oraz względna rozpoznawalność. Jest to spowodowane kilkoma czynnikami. Oprócz powodów natury osobistej przyszły momenty przewartościowania tego co się na blogu dzieje. Muzyka nadal jest dla mnie ważna, od niedawna sam zacząłem publikować swoje własne nagrania w swoim labelu. Label stworzyłem dla self publishingu, bo po pierwsze bardzo żenuje mnie myśl, abym przesyłał do innego labelu swoje demo. Po drugie jako recenzent nie chciałem popadać w zależności labeli, o których nagraniach pisze. Tylko jakimś przypadkiem wyszło na to, że publikuję więcej muzyki innych artystów niż swoich własnych.

Na Kulturze Staroci nie usłyszycie o moim labelu. Nie chciałem łączyć swojej działalności wydawniczej i recenzenckiej. Pragnę zachować jakiś obiektywizm. Wiadomo, że muzyka, którą robię i wydaję musi mi się podobać, a moje upodobanie będzie zakrzywione przez ilość pracy, którą muszę w tą działalność włożyć. A ciężka praca nie zawsze równa się doskonała jakość, więc z trudem nie mieszam tych dwóch działalności.

Ciągle otrzymuję od muzyków i labeli masę doskonałej muzyki, za co dziękuję i jestem bardzo wdzięczny. Nie jestem w stanie wszystkiego przerobić, bo jest tego sporo i jest tego zapewne dobrze, co potwierdzają recenzję portali i blogów, które często czytam. W ostatnim czasie ukazało się kilka książek o muzyce i popkulturze po polsku - wspomnę tylko o "Nagraniach terenowych" Filipa Szałaska, które chciałbym uzupełnić także o kontekst tego, że sam field recordingiem się zajmuję, "Nuż w uhu. Koncepcje dźwięku w poezji polskiego futuryzmu" Beaty Śniecikowskiej, czy w końcu "Retromanię" Simona Reynoldsa. Zamierzam się z nimi zmierzyć, pisanie o muzyce bywa często trudniejsze od samego muzykowania.

Do pisania o muzyce tęsknię, stanowiło to dla mnie autoterapię, bo zawsze miałem potrzebę transkrybowania swoich doświadczeń. Owszem przybierają one formę myśli nieuczesanych/strumienia (nie)świadomości, nie wiem czy będę potrafił pisać bardziej standardowe teksty. Nie raz deklarowałem, że konwencja wulgarnego punkowego zina zawsze mi bardzo imponowała, ciężko się od tej estetyki uwolnić; być może najlepiej jest ją sobie oswoić.

W tym miejscu proszę o wybaczenie wszystkich tych, którzy wysyłają mi swoje nagrania w oczekiwaniu, że napiszę recenzję. To może śmieszne, ale czuję odpowiedzialność i zobowiązanie wobec ludzi, którzy dzielą się z mną swoimi nagraniami/nagraniami swoich wytwórni. Może to nieodpowiedzialne, ale nadal słucham mocy nagrań z ubiegłego roku, ciągle wracam do archiwów. Osobiście nie uważam, że najlepszy recenzent to ten, który słucha wiele i ciągle jest na czasie. Niewykluczone, że duża część recenzji z tego roku będzie dotyczyła nagrań z lat ubiegłych. W końcu nazywam się Kultura Staroci, a myślom nad nagraniami należy dać dojrzeć. Mój opór wobec zainteresowania rzeczami tylko dlatego, że ukazują się tu i teraz jest coraz większy. Wszak nazywam się Kultura Staroci, a to do czegoś zobowiązuję - więc archiwalnym nagraniom także będę się częściej przyglądał.

Milczenie też często bywa recenzowaniem. Nie działanie także bywa działaniem. Proszę zatem o cierpliwość, bo masa tekstów dojrzewa na moim dysku. Gdy ogarnę problemy natury obiektywnej i egzystencjalnej oraz wszystkie lęki postaram się powrócić. Także z tekstami bardziej interaktywnymi - wywiadami oraz relacjami z koncertów.