czwartek, 30 sierpnia 2012

Kalendarz Robotniczy 1970

Ha!  Właśnie zakończyłem wesoły żywot proletariusza, soli tej ziemi, właśnie przestałem być robotnikiem, po to aby wrócić na swoją wieś zaciszną. Ale nic, ale to nic nie może sprawić abym wydostał się w końcu z kleszczy mojego ukochanego ludu pracującego. Niestety nie mieszkam w Związku Radzieckim, w którym według wyobrażeń Waltera Benjamina każdy mógł zostać pisarzem.  Nawet nie pomagają mi w tym ostatnio zdobyte starocie w tym fenomenalny Kalendarz Robotniczy z 1970 roku.

Być może jestem jakiś dziwny, być może ktoś może mnie od utraty wiary i czci znieważyć, ale wydawnictwa propagandowe PRL od powieści policyjnych począwszy na powieściach produkcyjnych skończywszy są dla mnie naprawdę wyjątkowe i warte uwagi.

Wspomniany Kalendarz Robotniczy 1970 zakupiłem na wspomnianej już tutaj kiedyś Hali Targowej w Krakowie. Oczywiście nie wykosztowałem się zbyt i wiele i choć ojczyzna nasza to nie żaden welfare state, który wspomaga przyrost naturalny i czytelniczy, to jednak poza prawem i poza podatkami zakupiłem sobie egzemplarz ów za zaledwie dwa złote.

Biorąc pod uwagę jakość materiału, z którego wykonany został kalendarz, to muszę przyznać, że znalezisko zachowało się w znakomitym stanie. Ale czego wymagać od robotniczego kalendarza, skoro po pierwsze jest robotniczy oraz, że jest on kalendarzem. Wydany został przez wydawnictwo Książka i Wiedza, które to wydawnictwo chwali się, że wydany w prawie stutysięcznym nakładzie kalendarz jest siedem tysięcy siedemset siedemdziesiątą siódma publikacją KiW. 

Co możemy znaleźć w takim proletariackim kalendarzu? To niezbyt trafne pytanie, raczej powinniśmy zapytać czego w tym kalendarzu nie ma. Oczywiście kalendarz jest maksymalnie naładowany ideologicznie, począwszy od pierwszych, powiedziałbym - oficjalnych - stron kalendarza, gdzie zostały zamieszczone zdjęcia wraz z charakterystyki wszystkich ważnych z biura politycznego od towarzysza Wiesława, po omówienie zasad ustrojowych Polskiej  Rzeczypospolitej Ludowej.


Całość, mimo narzucającego się w mało wybredny sposób ideolo, imponuje rozmachem. Każdy artykuł jest opatrzony ilustracjami, zdjęciami, wykresami czy rysunkami satyrycznymi. Artykuły są różnorodne - znajdziemy tutaj zarówno artykuły o marksizmie-leninizmie, bitwie pod Lenino, stosunkach polsko-niemieckich jak i noty naukowe i kulturalne. Myśli polskiego ludu, według autorów Kalendarza, powinny zaprzątać nie tylko sprawy ideologicznie ściśle związane z socjalizmem i innymi bzdurami, ale również związane z kulturą i nauką.



Dział kultura i nauka niezwykle mnie zaciekawił, ponieważ artykuły tam zawarte napisane są w dobrym stylu. Co rozumiem przez słowo dobry? Otóż ich poziom jest wyważony, ale z pewnością w tym dziale nie mamy do czynienia z biblia pauperum. Mamy tutaj np. ciekawe opisy, które wcale nie ustępują tym, które może my znaleźć we współczesnych czasopismach popularnonaukowych dotyczące m. in. entuzjastyczną notę o postępującej komputeryzacji (choć urzędnicy peerelu w skuteczny sposób zniszczyli dorobek genialnego Jacka Karpińskiego, nazywanego niedoszłym polskim Billem Gatesem), czy też opis badań nad DNA i rozwoju genetyki w ogóle (nazywając rok 1970 rokiem biologii). A co w kulturze (oprócz Konkursu Chopinowskiego) się wydarzyło? Otóż najwięcej miejsca poświęcono Krzysztofowi Pendereckiemu, który w owym czasie odnosi znaczne sukcesy na światowych scenach. Autor tekstu o polskiej muzyce konstatuje jakoby muzyka polska i jej powojenna kariera stała się chlubnym przykładem rozwoju naszej kultury w Polsce Ludowej.

Na zakończenie chciałbym się podzielić pewnym spostrzeżeniem. Otóż wspomniałem wcześniej o tym, że Kalendarz zawiera rysunki satyryczne. Niektóre z nich to rzekomo przedruki z gazet światowych, niektóre zaś zostały napisane specjalnie do opisywanego przeze mnie wydawnictwa. Niewiele się znam na sztukach plastycznych, lecz czy ktoś mi powie, dlaczego styl rysunków wskazuje na jednego ich autora?