wtorek, 24 października 2017

AND MUCH MORE - Field recordings and much more from Marrakesh, Morocco


Sawt/Sur, "Field recordings and much more from Marrakesh, Morocco", źródło: bdta.bandcamp.com

Z uwagą przeczytałem to, co na temat tego albumu miał do powiedzenia Bartek Chaciński na blogu Polifonia. Jego rozważania dotyczące Field recordings and much more from Marrakesh, Morocco projektu Sawt/Sur stworzonego przez Rafała Kołackiego, Elę Schulz oraz Łukasza Jędrzejczaka zawierają się w stwierdzeniu, że trio robiąc za publiczne pieniądze, w ramach programu Kultura polska na świecie materiał wizualno-muzyczno-dźwiękowy o mieście, w którym większość mieszkańców to muzułmanie wykazuje się przekorą, wszak publiczny grosz, to także polityczny grosz, a ideowe pryncypia polityczne sprzyjają obecnie praktykowaniu islamofobii. Za przekorą zaś idzie odwaga, bo po takim geście grantodawcy mogą zastanowić się nad tym czy nie odciąć osoby odpowiedzialne za niniejszą płytę od finansowania projektów w przyszłości - przy założeniu, rzecz jasna, że władza polityczna się nie zmieni.

Jak czytamy na stronie programu Kultura polska na świecie, dotyczy on wymiernie policzalnego konkretu, jakim jest dofinansowanie kwaterunku oraz transportu dla ludzi kultury, którzy chcą brać, czy to czynnie, czy biernie, udział w wydarzeniach mających miejsce na całym świecie  Z ciekawości rzuciłem okiem na listę z posiedzenia komisji, która rozpatrywała wnioski o złożone w ramach tego programu. Wniosek złożony przez Rafała Kołackiego o tytule Notatki z Maroka znacząco wyróżnia się na tle aplikacji - stoi wręcz okoniem wobec wniosków, które były złożone przez inne osoby. W większości przypadków wnioskodawcom zależało na tym zaprezentować swoją twórczość za granicą albo też oglądać twórczość na imprezach odbywających się na całym świecie. W przypadku Kołackiego/Schulz/Jędrzejczaka, nie chodziło o kulturę w sensie twórczości artystycznej, lecz kulturę sensu largo - ich podróż do Maroka, w celu odwiedzenia innego kraju, innej kultury, zanurzenia się w niej, a następnie zebrania materiału dźwiękowo-wizualnego, przechwycenia go w celu dalszej prezentacji.

Brzmi niewinnie, nieprawdaż? Lecz nawet niewinność stała się polityczna.

Twórcy tego albumu - tutaj szczerze polecam wydanie fizyczne, ze zdjęciami w formie i formacie pocztówki, skromnym, acz zgrabnie zaprojektowanym booklecie i wytłoczonym po bożemu CD - za swój cel mają ukazanie rzeczy, takimi jakimi są, nie wdając się w jakiekolwiek antropologiczne opracowania zebranego materiału. Spacery w lokalnej sonosferze, zarejestrowane na poszczególnych utworach pozbawione są tytułów, co sprzyja dezorientacji. Nie jest ona jednak bezcelowa - konfrontuje ona słuchacza z pierwszymi skojarzeniami, rezerwuarem wiedzy, uprzedzeń i innych jednostkowych determinantów. Drugim poziomem doświadczenia tego albumu jest chęć poznania czegoś więcej - poznania miejsc, nagrań muzycznych, pozyskanych najpewniej z brakiem zachowania norm prawnych dotyczących praw autorskich i pokrewnych, ale za to w ogóle pozyskanych na potrzeby nie wiecznej chwały autorów, lecz na rzecz społeczności słuchających. Drugiego poziomu nie doświadczy się wcale, odnośników autorzy oszczędzili sobie publikując Field recordings and much more from Marrakesh, Marocco. Test Utajonych Skojarzeń jakim może być ta płyta może być (nie)wystarczającym walorem kulturoznawczym tej płyty.

Jeśli zatem miałbym odkrywać przed wami, jak ja odkryłem się w tej płycie to znalazłem w niej przerażenie. Nie było to dosłowne przerażenie, z jakim skonfrontował mnie Kołacki w field recordings Hijra. The Noise from the Jungle [moja recenzja], czy pornograficzny lęk z lojfajowego techno Souvenira de Tanger, lecz ten utajony lęk przed utratą w narodowej zbiorowości, w której żyję apriorycznej ciekawości świata, życzliwości dla innego, refleksji poprzedzonej krzywdzące sądy, chęci poszerzania horyzontów, radości z poznawania wielości tego świata. Byłoby to stetryczałe pieprzenie o tym, że "kiedyś było lepij", gdyby wcale nie, bo to niedawno było, gdy National Geographic nie zostało jeszcze przejęte przez Murdocha i gdyby na czele polskiej edycji pisma nie stała celebrytka. To był ten nieodległy czas, gdy z uniwersum znaczeń nie wyciekły niepostrzeżenie słowa, takie jak tolerancja, wolność słowa, społeczeństwo obywatelskie. Field recordings and much more... zdaje się beztrosko być w czasie i miejscu, gdzie Młodzież Wszechpolska protestująca przeciw wejściu do Unii Europejskiej zdawała się być kuriozalną aberracją, a nie mainstreamem zbiorowych chuci.

Chciałbym pozostawić tę gorycz za sobą, czuję jednak, że eskapizm coraz mniej omawianej tu płyty tę gorycz wzmaga. Dźwięki przemawiające za siebie, akuzmatyczne, nagie, pozostawione sobie bez komentarza, ruch uliczny, grajkowie, muzaki i muzyki, piękny widok kryje złe prawdy - coś nieodwracalnie pierdolnęło, wszystkie dzieci wszystkich krajów świata nie żądają pokoju, lecz uciekają przed świecką apokalipsą, bo innej już nikt nie czeka.

Przepraszam zatem, że nie opanowałem swojej prywatnej trwogi pisząc o tej płycie. Będąc tu, abdykując od opisu podstawiłem się pod nią sam, a ona podstawiła się mi.