poniedziałek, 9 maja 2016

Rafał Kołacki - Hijra. Noise from the Jungle

Rafał Kołacki. Hijra. Noise from the Jungle. źródło: zoharum.com

Egzegeza solowej płyty Olgierda Dokalskiego pt. "Mirza Tarak" wyłożona w recenzji Bartosza Nowickiego zwraca uwagę na wymiar dzieła, którego ja intencjonalnie bałem się poruszać (tu moja recenzja tej płyty), czyli wymiaru historycznego, dotyczącego dawnych dziejów I Rzeczypospolitej, która znana jest jako państwo wyróżniające się na tle ówczesnej Europy tolerancją wobec innowierców. W związku z tekstem Bartosza uświadomiłem sobie, jak bardzo cynicznie wykorzystywana jest pamięć o tym fakcie w projektowaniu współczesnej polityki historycznej. Nie wypiera się ze zbiorowej pamięci historycznej zaprzeszłego, choć szczytnego współżycia w jednej Rzeczypospolitej wielu wiar i narodów, jak pamięci o pańszczyźnie, lecz ofensywnie upomina się nią Europę, która w kwestii uchodźców - innowierców żąda od nas bardziej ludzkich reakcji. Upominanie to jest prostacką próbą przypomnienia, że Polska w zakresie tolerancji odrobiła już swoją, nomen omen, pańszczyznę, wszak nie dość, że w przeszłości nie prowadziliśmy wojen religijnych, to także przyjmowaliśmy prześladowanych. Lecz koniec o Polsce, bo Polska nie jest centrum Europy. Koniec także o Europie, bo Europa to nie jest centrum świata. Centrum świata, a być może jego koniec świata jaki znamy, znajduje się na wybrzeżach Morza Śródziemnego oraz Normandii, gdzie odbywa się dramat dźwiękowego dokumentu Rafała Kołackiego.

Nastał taki czas, że drobne gesty i normatywnie obojętne fakty urastają do rangi symbolów, a symbole zaś stają się treścią polityki. Szokiem zatem jest bezpośredni, niesymboliczny, a zdecydowanie polityczny akt Rafała Kołackiego, który udał się do jednego z największych slumsów Francji, nazywany Dżunglą, w którym mieszkają tysiące osób z Bliskiego Wschodu i Afryki marzące o przedostaniu się przez kanał La Manche do Wielkiej Brytanii. "Hijra. Noise from the Jungle" to już dzisiaj dokument historyczny - osada ta została zniszczona, jej mieszkańcy spacyfikowani, szczelność granic państwowych została potwierdzona, status quo tożsamości europejskiej opartej na hipokryzji jest zachowana. Płyta którą mam przed sobą to rzecz, z którą nie chcę się zapoznawać, materia dźwiękowa na niej zawarta to wyrzut w stronę każdego, kto ze zbyt małą stanowczością żąda człowieczej sprawiedliwości. Wszystko to, co napisałem powyżej powstało w mojej głowie zanim w ogóle udało mi się przemóc i włączyć tę płytę. Sam temat, sama sytuacja i odwaga wejścia w ten świat i rejestracja jego fonosfery jest deklaracją silniejszą niż cały "Hymn miłości" Guernici Y Luno.

Z tych wszystkich względów co powyżej trudno jest oceniać "Hijrę..." w kategoriach estetyczno-artystycznych. Oczywisty brud, tytułowy "noise" odnajdujemy w każdej przestrzeni wypełnionej ludźmi. Kołacki nie skupia jednak swej uwagi li tylko na dźwiękowej beznadziei i smutki - wbrew oczywistej tragedii artysta szuka w Dżungli momentów radości, które im radośniejsze tym bardziej stanowią kontrast na tle opowieści, która nie kończy się happy endem. Artysta w sporej części tego fielda skupia się na muzyce - nagrywa czy to muzykę mechaniczną płynącą z radia, czy to karaoke, ale także żywe instrumenty i śpiewy, a nawet rapowy freestyle.

Jest jednak jeden rodzaj dźwięku na "Hijry..", który sam będąc normatywnie obojętny wybija się ponad całość nagrania i urasta do rangi symbolu. To jednostajne terkotanie agregata prądotwórczego, który pojawia się zarówno solo, jak i element tła. Agregat kojarzy się z awarią, bo używany jest wtedy gdy są przerwy w dostawach prądu. Agregat kojarzy się z kataklizmem, bo wykorzystywany jest gdy zniszczone są linie przesyłowe. Agregat kojarzy się z sytuacją tymczasową, wszak korzysta się z niego między momentami, kiedy energię elektryczną pozyskuje się w normalny sposób. Agregat wykorzystywany jest zazwyczaj w sytuacjach kryzysowych, jego użytkowanie jest niekomfortowe, jest przykrą koniecznością. Może kojarzyć się z izolacją, bo przecież nie wyobrażamy sobie żeby gdzieś prądu mogło nie być. Jednak jakby nie nadstawiać ucha i jakby nie kierować mikrofonu terkotanie wielu agregatów będzie jątrzyło. 

Dżungli już nie ma, agregaty w Calais milczą, nikt nie freestyluje o swojej niedoli. Wszystko wróciło do normy - normy silniejszych. Cisza lśniących linii przesyłowych skutecznie zagłusza wyrzuty sumienia, do momentu aż okolicach naszych domów nie rozterkocą agregaty po raz kolejny, by przypomnieć o koniecznościach, które radzi byśmy wypierali poza nasze czyste domostwa.

Rafał Kołacki
"Hijra. Noise from the Jungle"
Zoharum
ZOHAR 120-2
29 marca 2016 
Płytę można zakupić na stronie Alchembria.pl

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że nie potraktowałeś tekstu jako "prostacką próbę przypomnienia, że Polska w zakresie tolerancji odrobiła już swoją, nomen omen, pańszczyznę, wszak nie dość, że w przeszłości nie prowadziliśmy wojen religijnych, to także przyjmowaliśmy prześladowanych" bo moje intencje były wprost przeciwnie. Ale nie jestem pewien po twoim tekście, czy zostały one odczytane właściwie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nein, nein, nein mein lieber - może źle się wyraziłem, ale Twój tekst, raczej dla mnie zrozumiały i całkiem jednoznaczny stał się punktem wyjścia dla sformułowania przeze mnie wyżej wymienionego zdania, nie oznacza to jednak, że takie zdanie lub taki sens został w Twoim tekście przeze mnie znaleziony.Po prostu moja myśl przebiegała w luźnym związku z Twoją recenzją. Także jestem pewien, że dobrze odczytałem Twoje intencje. Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń