niedziela, 2 listopada 2014

Cydhie Genoside - As a Goblet of Gore

Płytę winylową kupiłem jakieś dwa lata temu tylko dlatego, że kosztowała 6 złotych. Nic mi nie było wiadomo o tym, co i jak zespół gra. Okazało się, że Cydhie Genoside gra paździerzowaty metal z otchłani przełomu lat '80/'90 w sposób, który przyprawia o stwardnienie rozsiane. 

Ja rozumiem, że lata zmiany ustroju w Polsce były latami dzikimi. Ale żeby wydawać kurioza w rodzaju takiego krążka to zbrodnia. Zapoznając się z ówczesną prasą dochodzimy do wniosku, że był to bardzo niesprzyjąjący czas dla rodzimej fonografii. Państwowe wytwórnie dogorywały, prywatne ledwo co zipiały. Nikogo nie było stać na wytłoczenie płyty CD, z którą wówczas wiązano wielkie nadzieje lecz również nikt nie chciał wydwać winyli, które uznawano za staroć. Wydawnictwa kasetowe to była norma - tanie w kopiowaniu i produkcji, nie pozostawiały jednak wiele miejsca na jakość. I w tym kipiszu, kiedy nikt nie wiedział już jak robić muzykę ktoś przez przypadek zostawił niedomknięte drzwi do studia nagraniowego. Wpadli tam byli troglodyci, którzy wszystkich nam miejscu zgwałcili, porozbijali instrumenty i przez przypadek włączyli magnetofon, tak, że całe zajście się nagrało. Ekipa ze studia była pod takim wrażeniem seksualnej sprawności jaskiniowców, że postanowili to nagranie wydać ku przestrodze. Tak przynajmniej tłumaczę sobie fakt istnienia tej płyty.

Z drugiej strony, mimo całkowitego wstrętu jaki żywię wobec "As a Goblet of Gore" zdaję sobie sprawę jakiej dekonstrukcji dokonali wielbiciele rodzimego metalu. Wiem, że w niektórych kręgach płyta ta uznawana jest za kultową. Prymitywne brzmienie nienastrojonych instrumentów, kulawa perkusja i rozhiseryzowane śpiewanie dupą może się podobać w czasach kiedy muzycy siedzą w studio rok i każdy akord dogrywają osobno, żeby było cacy. Tu nie jest cacy, tu jest żywioł z klubu zagubionego w jakiejś galicyjskiej pipidówie. W momentach takich, jak słuchanie tej płyty czuję wstyd, że jestem wychowany od maleńkości w metalu. Jednak, psiakrew jedna, słucham dalej. Czy ktoś mi wyjaśni dlaczego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz