środa, 8 lutego 2017

LAMENTACJE - Micromelancolié, "External Sources"

Micromelancolié, "External Sources", źródło: woundedknife.bandcamp.com

1.
 Od powietrza, głodu, ognia i wojny
Wybaw nas Panie!
Od nagłej i niespodziewanej śmierci
Zachowaj nas Panie!
My grzeszni Ciebie Boga prosimy
Wysłuchaj nas Panie!
Gdyby Triduum Paschalne odbywało się w roku liturgicznych częściej wówczas przypuszczam, że więcej ludzi zechciałoby się chodzić do kościoła. Teatralizacja obrzędów wielkiego tygodnia i ogólna artystyczny eklektyzm rytu zachwyciłaby każdego żądnego interdyscyplinarności fanatyka sztuk. Przełamywanie czwartej ściany w tym okresie przybiera fenomenalne formy, a ogólny przepych i dramaturgia wydarzeń, które może być dowolnie moderowana podług potrzeb wiernych zbliża wydarzenia do współczesnych widowisk, które ideologicznie i aksjologicznie tak mocno prą w stronę imersji, partycypacji i emancypacji.  

W Wielki Czwartek, przed wtrąceniem Chrystusa do ciemnicy biją dzwony, dzwonki, gongi, sygnaturki, organista rozlewa się wszystkimi swoimi talentami po instrumencie, ksiądz wytęża poliki w podniosłym śpiewie, ministranci jak oszalali walą we wszystkie drobne instrumenty, a wszyscy huczą, niczym ogień czyśćcowy, Gloria in excelsis Deo! Bohaterem jest tu podobno Chrystus, święto swoje obchodzą także kapłani, lecz być może główna rola przypada chłopcu, który w wykrochmalonej komży dumnie pręży się na środku kościoła ciągnąc za sznur sygnaturki. Sam w sobie wie on, że może stawiać się jako najważniejszy w tej chwili, sam w sobie może czuć się dumny, że został wyznaczony do zajmowania centralnej pozycji na scenie. Myśli te, choć grzeszne jak nic innego, pyszne, jak żadna pycha, której świat nie widział, lecz oto takie myśli nasuwają się same. Czyż Bóg koniecznie musi być zazdrosny, by ta wielka Gloria była tylko jego udziałem? Może także ktoś inny zechciałby w tej Glorii znaleźć swoją wielkość?

2.

Miałem przyjemność znać to nagranie w wersji premiksowanej, a było to w sierpniu 2016 roku. Nie piszę o tym dlatego, aby podkreślić moją pozycję osoby piszącej o muzyce i cieszącą się niewątpliwym przywilejem, gdy niektóre płyty dane mi jest przesłuchać przed ich oficjalną premierą. Piszę o tym dlatego, bo przypomniałem sobie, że moje pierwsze obcowanie z External Sources miało miejsce w dosyć nie-fortunnych okolicznościach. Gdy Robert Skrzyński przesłał mi nagrania chciałem zapoznać się z nimi jak najszybciej, a jako że miałem przy obejściu swojego domu pracę polegającą na sprzątnięciu węgla do komórki postanowiłem, że wystawię przez okno kolumny głośnikowe i zapodam sobie muzykę do niewątpliwie przykrego obowiązku. Był sierpień, na polu ostatkami sił szalały ptaszęta, gałęzie okalających dom klonów i jesionów poszumiwały na znak nadchodzących listo-padów. Na dole przy ziemi wrzucałem do blaszanych taczek węgiel, który następnie musiałem wwieźć do sutereny. Towarzyszył temu nieustający, dronowo-nojzowy zgrzyt zmęczonych łożysk - jeden z piękniejszych dźwięków towarzyszących temu domu odkąd pamiętam.

Nie pamiętałem jednak, do niedawna, samych External Sources. Nie dlatego, że wersja premiksowana była biedna (choć nie ukrywam - finalny miks wydobył bardzo wiele dobrego z utworów), nie dlatego także, że słuchałem cicho (mieszkam pośrodku niczego, nikomu nie miałem prawa przeszkadzać ze swoim rozkręconym na full wzmacniaczem), nie dlatego, że jest to kolejne niezapamiętywalne wydawnictwo przepływające przez głowę bez refleksji. External Sources doskonale zespoliło się z moim otoczeniem dźwiękowym, bo z podobnie brzmiących źródeł korzystał Skrzyński układając swoje kompozycje. Między ciszą, a ciszą chwile się kołyszą - śpiewał poeta, a Skrzyński między ciszą, a ciszą kontempluje swoje nerwowe tiki, stuki oraz rzęchy, oswabadza się opieszale z dosyć przekornych estetyk trylogicznie brzmiących Low Cakes, Contour Lines oraz Isolines, w stronę muzaku w stylu Steve'a Rodena, dźwięków ciszy, kontemplacji, nieśpieszności. 

3. 

Emil Macherzyński (Palcolor, NOL, Jasień, ex-Złota Jesień) w nieopublikowanym i nieautoryzowanym jeszcze wywiadzie (wybacz Emil) powiedział mi następującą rzecz:
Muzyka użytkowa, jak ją zwykłem nazywać, to chyba moja ulubiona muzyka w ogóle. Jest pozbawiona jakiegokolwiek ego, bo nie miała nawet trafiać do ogólnej konsumpcji, a jednocześnie dawała wspaniałą wolność, którą co zwinniejsi kompozytorzy potrafili genialnie wykorzystać.
Micromelancolié ze swoim External Sources idealnie komponującym się ze światem, który  przeszedł zagładę ludzkości, lecz który na powrót zarasta kwiatami i lasem, wykracza poza porzucenie ego tworząc jego mutację, gargantuiczne zmultiplikowanie pychy w pozornym poniżeniu, pokory w przesadnym ukrywaniem się za dźwiękiem znalezionym. Niczym biczownik idący przez miasto zwraca na siebie uwagę gawiedzi, niczym polski papież przeżywający swoje cierpienie i śmierć pokornego sługi bożego transmitowaną na żywo do odbiorników milionów, niczym sam Chrystus poniżający się i  dający zabić w spektakularny sposób, który będzie treścią żyć miliardów przez milenia. Micromelancolié z External Sources jest dokładnie taki sam - jak w wielości jest jedność, jak w pokorze jest chwała, tak znoszone są granice między świętością, a świętokradztwem. Treścią External Sources jest eklektyzm od rwanych szorstkich struktur, perkusyjnych trzasków przypominających Wielkopiątkowe kołatki, ambientalnych pętli jak u Basinskiego, wokalnych sampli jak modlitw, szeptanych modlitw jak bluźnierstw, rwanych sylab przeradzających się w ostatnie przedzimowe tchnienia ptaszków.

4.
Spojrzyjcie na ptaki niebieskie, iż nie sieją ani żną, ani zbierają do gumien, a wżdy Ojciec wasz niebieski żywi je; izali wy nie jesteście daleko zacniejsi nad nie?

Micromelancolié, 
"External Sources"
Wounded Knife
CUT#41
31 grudnia 2016

Kaseta ta jest ostatnią w katalogu wytwórni Wounded Knife




1 komentarz:

  1. ... Był sierpień, na polu ostatkami sił szalały ptaszęta, gałęzie okalających dom klonów i jesionów poszumiwały na znak nadchodzących listo-padów. ... (mieszkam pośrodku niczego, nikomu nie miałem prawa przeszkadzać ze swoim rozkręconym na full wzmacniaczem...
    Po co w ogóle słuchać muzyki w takich pięknych okolicznościach przyrody?

    OdpowiedzUsuń