piątek, 7 sierpnia 2015

Alchimia - "Aurora"

źródło: własne.

Napiszę to teraz, bo później zapomnę - projekty okładek Kuby Sokólskiego i w ogóle wszystkie jego grafiki to miód na moje oczy. Nie inaczej jest w przypadku okładki "Aurory" projektu Alchimia. Po prostu cudo. Dlatego nie omieszkałem zrobić zdjęć okładki kompaktu z obu stron. Warto tę płytę kupić przynajmniej z tego powodu. Lecz powodów, aby tej płyty przesłuchać jest jeszcze parę.

źródło: własne.

Zarówno ubiegłoroczna płyta Alchimii "Lucile" jak i "Aurora" są pokłosiem jednej sesji nagraniowej. I to słychać, co nie umniejsza randze obu wydawnictw. "Aurora" kontynuuje dalej mistyczny i ambientowy klimat tworzony jazzową materią. Zresztą płyta rozpoczyna się bardzo yassowo w "Duplexie" - monotonny bas, wraz z plemiennymi perkusonaliami stanowią kościec dla nawiedzonej harmonijki ustnej jak z "Man with the Harmonica" Ennio Morricone oraz dla rozpychającego się pogłosem saksofonu, który brzmi momentami bardzo Trzaskowsko momentami zaś kokietuje kontemplacją Pawła Szamburskiego znanej "Ceratitis Capitata". Mam pretensje do następnego "Anonymous Handprint" - choć sam w sobie jest to ciekawy, minimalistyczny numer oparty na niemal industrialowym tłuczeniu i na wyciu (zapewne fletu) to w niebywale brutalny sposób wyrwał mnie z transu jaki zapewnił pierwszy utwór. Powrotu do mistycznego nastroju nie gwarantuje jednak "The Calling" z zawodzącym syntezatorem generującym tło, które przebija się i dominuje w krajoobrazie, który niepewnie zaznacza saksofon. "A Glimpse Of The Unknown" to mocno pijany numer, zdominowany przez intuicyjnie obsługiwaną harmonijkę ustną, nieustajace zawodzenie i zgrzypienie perkusonaliów - jest to bodaj najsłabszy moment płyty. Na szczęście złe wrażenie jest ponownie ratowane przez kolejny utwór "Tall Boy", który udowadnia, że mniej znaczy więcej, w którym syntezator zdobiony zaledwie przez akustyczne muśnięcia to wzrasta to maleje. We "Florence" Alchimia wraca do saksofonu, który zmysłowo, a stanowczo wije się wokół niezłomnego basu, w słodkim zapachu jednostajnego syntezatorowego tła. 

Nie uważam, że ta płyta jest nadzwyczajna. Jednak całość przedstawia się ciekawie i różnorodnie. Odnoszę jednakże wrażenie, że "Lucile" była materiałem bardziej przemyślanym. Niezwykle doceniam próby tworzenia ambientu w oparciu o instrumenty akustyczne oraz o granie jazzu w konwencji free, który za punkt odniesienia bierze sobie kontemplację, a nie szaleństwo. "Aurora" to muzyka relaksacyjna, ale nie muzak - wytrąca z równowagi (również w dobrym tego słowa znaczeniu), ale daje dużo przestrzeni na oddech.




Przesłuchaj, czy warto, a jak warto to nie bądź kutasiarzem i kup!

Alchimia
"Aurora"
Instant Classic
CLASSIC035CD
15 czerwca 2015 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz