poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Micromelancolié - Contour Lines

źródło: http://audilesnow.bandcamp.com/


- O panie, ale to dobra płyta jest - powiedział randomowy słuchacz najnowszego materiału Roberta Skrzyńskiego. Choć w sumie znając produkcyjną napobudliwość Micromelancolié to w momencie gdy randomowy recenzent publikuje te słowa, to niewykluczone, że najnowsze dzieło już takie najnowsze nie jest. 

Mogę się mylić, ale wedle moich obliczeń Micromelancolié wydał w tym roku od groma nowych rzeczy, a jego strona facebookowa kipi od kolejnych utworów. Jasne, że obawy wobec jakości może budzić częstotliwość pojawiania się coraz to nowych rzeczy, lecz tutaj możemy być spokojni.

Ostatnio Micromelancolié zachwycił mnie "Low Cakes", który ukazał się nakładem BDTA. Na wydanym przez Audile Snow "Contour Lines" artysta kontynuuje to co zrobił na "Low Cakes", lecz naświetla dźwiękową materię z innej strony. Począwszy od "Arc", wprowadza w zupełnie osobne uniwersum dźwięków wyznaczanych przez delikatne, a mające industrialowe rodowody dźwięki tworzące szkielet rytmiczny. W numerze tym jak i przez całą płytę sample wokalne, nieprawdopodobnie szarpane powinny wzbudzać niepokój, wszak co jak co, ale masakrowanie wokali kojarzy się z masakrowaniem osób, które wydobywają te dźwięki. Pomimo to zapomina się o ludzkim, jeśli nie zwierzęcym pochodzeniu tych głosów i stają się one częścią syntetycznego trip-hopowego beatu, jak to ma miejsce w centralnym i kulminacyjnym momencie numeru otwierającego to wydawnictwo. Trip-hopowe dzieło uwarzone z ambientowej zupy, doprawionej pieprznym chopped&screwed to także udział kolejnego na płycie "Radiusa". "Diameter" do ambientowy glitch i napierajaca fala wokalnych sampli. Ponad to wybija się "Cube", w którym łagodności ustępują w dużej mierze nieprzetworzone wokale rapujące i wyśpiewujące całe kwestie, które muszą zmagać się z szorstką arytmią sprzężeń i strzałów. "Sphere" to glitch, sprzężenia, pingpongowe uderzenia, Moroderowski puls i postkrautowy smród i jednak najmniej zaskakująca część "Contour Lines". Ostatni "Piramid" to zglitchowany field recording ciepłej dżungli . Tak mógłby brzmieć ukryty poziom w pierwszym "Tomb Riderze", gdyby nie suchy beat w centralnej części tej piramidy.

Co tu dużo mówić - to kolejna bardzo dobra płyta, która przy dużej spoistości i konsekwencji, ale również w ambientowym wyciszeniu tłumi nadzwyczajne bogactwo. W powyższej relacji z odsłuchu przez wszystkie przypadki odmieniałem ambient, glitch i wokalne sample, ale jest tam znacznie więcej, jak choćby jazzowe wstawki. Tak czy inaczej, bo tak pierdolić to można bez końca - Micromelancolié z każdym nowym materiałem przerasta samego siebie i ciągle daje powody do zachwytu i zdumienia. 

Micromelancolié
"Contour Lines"
Audile Snow
sd#4
19 sierpnia 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz