źródło: http://woundedknife.bandcamp.com/album/portal |
Zacznę od rzeczy cokolwiek nieprozaicznej, bo od oprawy graficznej. Chyba nikogo nie zaskoczę swoim każdorazowym zachwytem nad wydawnictwami Wounded Knife, są one bardzo ładne, a poza tym stylistycznie spójne. Winyl Baldriuna jest przezroczysty, z delikatnymi żółtymi akcentami (nie chcę pisać, że w kolorze niezdrowego moczu, ale tak mi się przypomniał winyl zrobiony z ludzkich sików -> czekirałt w linku), z pięknym labelem i obłędną okładką wydrukowaną na papierze z szorstką fakturą i cudownym liternictwem. Nawet karteczka na której znajduje się kod do pobrania digitala z bandcampa jest ładna. Ale przecież nie tylko dla ładności wizualnej kupuje się winyl. Jest także muzyka.
Baldruin, czyli niemiecki artysta Johannes Schebler, wydał dla Wounded Knife do tej pory jeden pełnogrający materiał pt. "Im Delirium" oraz split wraz z Micromelancolie. Baldruin prezentuje się tu jako artysta, który chce czerpać z wielu źródeł i w większości są to próby bardzo udane. Eksploruje muzykę konkretną/field recording, elektronikę z pogranicza szorskiego, szumowego noisu oraz ambientu, doprawiając przy tym całość rodzynkami w postaci spoken word, innym razem wdraża wręcz piosenkowy nastrój. Ponadto zauważam bardzo mocne inspiracje kosmische musik jak w "Tanz der Elektronen" lub w Kraftwertkowskim "Elektrobahn auf Abwegen". Na uwagę zasługuje również ilość utworów (aż 15!), a co za tym idzie ich długość. Nie wiem czy Baldriun chciał dostosować wszystkie swoje pomysły do winylowego formatu, ale żaden z utworów nie jest dłuższy niż 4 minuty. Z jednej strony żywię wobec takiego zabiegu szacunek, wszak 90% muzyki eksperymentalnej męczy niemiłosiernie długimi utworami. Tu jednak Baldruin w kilka minut ścisnął bardzo wiele wrażeń. I choć niektóre z utworów opierają się na pętlach, tak nie trwają one w nieskończoność. Nie jest to z mojej strony żaden przytyk, jednak niektóre momenty "Portalu" mają dobry, transowy potencjał i dobrze by było go wyeksploatować w dłuższych numerach.
Aby wejść w świat Baldruina należy najpierw zmierzyć się z lochem "Im Verlies", a jest to ambient podszyty mrokiem, który nie jest reprezentatywny dla całej płyty, raczej stanowi trzęsienie ziemi, które zwiastuje kolejne uderzenia ziarnistego strachu. Zresztą "Portal" to też nie jest to też żaden koncept ani spójna narracja. Chciałbym zwrócić uwagę na to w jaki sposób generowane są dźwięki na tym albumie, a w zasadzie ciągle wątpliwości dotyczące ich pochodzenia. Syntezatory momentami brzmią niezwykle organicznie i w świetny sposób wytwarzają nadrealistyczne wrażenia dźwiękowe. Instrumenty akustyczne, jeśli są stosowane, są przetworzone. Wpadłem w konfuzję słuchając "Auf der Lauer" - mimo tytułowego zegara słyszę tam guiro brzmiące jak rechocząca żaba, w tle zaś słychać basowe mruczenie kota. Niektóre z momentów płyty, jakkolwiek ciekawe tak odstają od niepokojącej choć baśniowej atmosfery "Portala". Ma to miejsce choćby w "No Escape", gdzie soniczna przemoc w postaci wokalu wypatroszenego jak w powerelectronics znęca się nad słuchaczem. W innym miejscu zaś Baldruin nie szczędzi nam czegoś w rodzaju futurystycznego etno, które brzmi momentami podobnie do "Ducha tornada" Alamedy 5 (tudzież do "II" Innercity Ensemble), jak w "Durchs Dickitch" lub w "Faulnisie".
"Portal" faktycznie spełnia swoją funkcję i przeprowadza słuchacza do równoległego świata, lecz tyle samo w nim sielanki, co grozy. Baldruin prowadzi nas w świat baśni braci Grimm, lecz sprzed ich ocenzurowania przez dbających o spokój dziatków. Tak czy inaczej "Portal" to na pewno moja bajka w której chciałbym się zatrzymać na dłużej.
BaldruinAby wejść w świat Baldruina należy najpierw zmierzyć się z lochem "Im Verlies", a jest to ambient podszyty mrokiem, który nie jest reprezentatywny dla całej płyty, raczej stanowi trzęsienie ziemi, które zwiastuje kolejne uderzenia ziarnistego strachu. Zresztą "Portal" to też nie jest to też żaden koncept ani spójna narracja. Chciałbym zwrócić uwagę na to w jaki sposób generowane są dźwięki na tym albumie, a w zasadzie ciągle wątpliwości dotyczące ich pochodzenia. Syntezatory momentami brzmią niezwykle organicznie i w świetny sposób wytwarzają nadrealistyczne wrażenia dźwiękowe. Instrumenty akustyczne, jeśli są stosowane, są przetworzone. Wpadłem w konfuzję słuchając "Auf der Lauer" - mimo tytułowego zegara słyszę tam guiro brzmiące jak rechocząca żaba, w tle zaś słychać basowe mruczenie kota. Niektóre z momentów płyty, jakkolwiek ciekawe tak odstają od niepokojącej choć baśniowej atmosfery "Portala". Ma to miejsce choćby w "No Escape", gdzie soniczna przemoc w postaci wokalu wypatroszenego jak w powerelectronics znęca się nad słuchaczem. W innym miejscu zaś Baldruin nie szczędzi nam czegoś w rodzaju futurystycznego etno, które brzmi momentami podobnie do "Ducha tornada" Alamedy 5 (tudzież do "II" Innercity Ensemble), jak w "Durchs Dickitch" lub w "Faulnisie".
"Portal" faktycznie spełnia swoją funkcję i przeprowadza słuchacza do równoległego świata, lecz tyle samo w nim sielanki, co grozy. Baldruin prowadzi nas w świat baśni braci Grimm, lecz sprzed ich ocenzurowania przez dbających o spokój dziatków. Tak czy inaczej "Portal" to na pewno moja bajka w której chciałbym się zatrzymać na dłużej.
"Portal"
Cut#23
5 września 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz