poniedziałek, 7 maja 2012

Zbigniew Namysłowski - Winobranie


Heros Gitary Eric Clapton stwierdził niegdyś, że najdzikszą muzyką jaką kiedykolwiek usłyszał była ta tworzona przez Boga Gitary Jimiego Hendriksa. Długo byłem skłonny zgodzić się w tej kwestii z Claptonem, dopóki nie zapoznałem się z jednym z najważniejszych dokonań polskiego jazzu, a nawet polskiej muzyki w ogóle.

Płyta Winobranie zespołu Zbigniewa Namysłowskiego została wydana w 1973 roku przez Polskie Nagrania w ramach najznakomitszej serii w dziejach polskiej muzyki jaką była Polish Jazz. Odwiedzając w tym roku giełdę staroci w Oslo natknąłem się na czarne krążki z tej serii i nie zdziwiłem się zbytnio, gdy odkryłem, że należą one do jednych z najdroższych płyt. Nawet  pomimo tego, iż w Polsce nie tłoczono winyli najlepszych pod względem technicznym, są to nadal rewelacyjne wydawnictwa z uwagi na muzykę na nich zawartą.

Winobranie doczekało się reedycji na CD, a niedawno również na winylu w ramach serii PN Muza pt. Czarne Perły. Wszystko fajnie, na półkach w empikach prężą się dumnie egzemplarze, lecz cóż z tego, kiedy ich cena wynosi najmniej 50 złotych. Mi udało się zdobyć pierwsze wydanie tej znakomitej płyty za pół mniej, bo tylko za 25 złotych. Płyta ta jest warta swojej ceny.

Na Boga, nie wiem co za winobranie organizował Namysłowski i Co., ale musiał z tego powstać niezły absynt, pod wpływem, którego powstały utwory z albumu. Znając legendarne alkoholowe wyczyny polskich jazzmanów, można z dużą dozą pewności stwierdzić, że takiej niemożliwie zróżnicowanej, pięknej, (sic!) wybuchowej płyty nie sposób napisać bez wspomagaczy. I być może jest w tym trochę racji, jednak z drugiej strony należy oddać honor świetnie wykształconym muzykom, którzy nie tylko sztukę władania instrumentami opanowali do perfekcji, ale również umiejętność ekspresji swojej wrażliwości.

Lider zespołu, Pan Namysłowski, swoją wrażliwością zdefiniował zjawisko nazwane polskim jazzem i stał się jednym z jego filarów. Jest muzycznym Midasem, bo czegokolwiek by się nie dotknął – wnet zamieniało się w złoto. Mam tu na myśli  artystów, którymi tworzył i których promował (wystarczy wspomnieć choćby o Czesławie Niemenie, Krzysztofie Komedzie, Leszku Możdżerze) czy projekty muzyczne, które inicjował w różnych składach, balansując od dixielandowych rytmów, po jazz-rockowe fuzje oparte o ludowe melodie. 

Cały album otwierany jest i zamykany utworem Winobranie; jest to niezwykły jazzowy koncept album, w którym popisy muzyków biorących udział w sesji nagraniowej są naprawdę imponujące. Potrafią oni przejść od nastrojowej ballady, po naprawdę dzikie free-jazzowe granie.

Utwór Nie mniej niż 5% jest o tym, że żaden trunek o zawartości etanolu poniżej 5 procent nie może być nazywany alkoholem. Genialna ścieżka kontrabasu Pawła Jarzębskiego, co tu dużo mówić, miażdży.

Gogoszary to nazwa bałkańskiej melodii oraz tańca, a jednocześnie inspirowany bałkańskim folkiem jeden z najbardziej odlotowych utworów, jaki kiedykolwiek słyszałem. Czegoś tak nieokiełzanego, dzikiego, surowego a jednocześnie subtelnego nie słyszałem nigdy w życiu. Przesłuchałem w życiu wielu rockowych płyt, wielu rockowych utworów, jednak żaden nie umywa się „czadowością” do popisów Zbigniewa na wiolonczeli podpiętej do fuzza i kaczki. Jego gra przypomina na myśl solo na gitarze elektrycznej i basowej grane w jednym momencie, przy wybijaniu rytmu przez dwóch perkusistów, przy czym że każdy z nich ma po cztery ręce i cztery nogi.



Na stronie drugiej znajdziemy tryptyk złożony z utworów Pierwsza przymiarka, Ballada na grzędzie oraz Misie. Przewija się tutaj jeden motyw, który w każdej części ulega modyfikacjom.

I w końcu Taj Mahal - oparty o hinduskie rytmy utwór, w którym fortepianowe struny imitują dźwięki sitaru, a kontrabas staje się tampurą naprawdę czaruje i przenosi nas w mityczny świat odległego Orientu, po to aby nagle zamienić się w inicjalny utwór Winobranie, który stanowi początek i koniec całego albumu. Poza tym, o czym nie wspomniałem wcześniej Winobranie oparty jest o kujawiaka. 

Właściwie trudni jest mi mówić cokolwiek o pojedynczych utworach, ponieważ jest to album kompletny, w którym, każdy utwór uzupełnia się z każdym w sposób doskonały; co więcej, każdy z utworów tu zawarty, składa się z bardzo zróżnicowanych części. Pozwolę sobie na małą dygresję; jako, że nigdy nie byłem wykształconym muzykiem, to trudno mi było artykułować moje doznania związane z muzyką. Z jazzem mam problem podwójny, ponieważ, nie wiem gdzie mam go sytuować w dychotomicznym podziale muzyki na muzykę rozrywkową oraz muzykę poważną. Mimo swoich poważnych braków w teorii nie mam żadnych wątpliwości, że płyta ta zasługuje na uznanie oraz honorowe miejsce na półce z płytami. 

Muzycy biorący udział w nagraniu tej płyty (od lewej): Kazimierz Jonkisz, Tomasz Szukalski, Zbigniew Namysłowski,
Stanisław Cieślak, Paweł Jarzębski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz