czwartek, 15 marca 2012

Przedmowa tłómacza



Ile lat po ukazaniu się dobra kultury możemy uznać iż jest ono naprawdę stare? Knowania na ten temat są raczej bezcelowe, a truizmem będzie przypominanie o tym, że każdy mierzy własną miarą. Jednak znalezisko, którego niedawno dokonałem musi zostać bezapelacyjnie uznane za pełnoprawny staroć . Jest to wydana w 1909 roku książka autorstwa Hermana Muthesiusa pt. „Sztuka stosowana i architektura”.

Cóż, posiadanie ponad stuletnich książek wcale nie czyni z nas „z urzędu” snobistyczną elitą lubującą się w antykach. Ja również lubię się otaczać zbytkami i chociaż zupełnie się nie interesuję architekturą modernizmu początku XX wieku, to jednak zakupiłem sobie tę książkę. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że za wydawnictwo to zapłaciłem tyle, co za małe piwo w Pijalni Wódki i Piwa. Całe 4 polskie złote.

Logo rzeczonego Muzeum.
Książka wydana została nakładem Wydawnictwa Miejskiego Muzeum Techniczno-Przemysłowego w Krakowie. Wydrukowana została w drukarni Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tłumaczenia dokonał Jerzy Warchałowski. Okładka została obciągnięta zielonym płótnem, na którym wytłoczone zostały złote litery oraz logo rzeczonego Muzeum. Tyle, jeśli chodzi o dane techniczne.

Muszę się przyznać, że do lektury podszedłem z dystansem. Prawdopodobnie było to spowodowane tematyką, która jest dla mnie zupełnie obca. I rzeczywiście - znalazłem w niej wiele wskazówek dotyczących budowy domów jednorodzinnych wg angielskich wzorców, które były dla autora (będącego jednocześnie architektem) ideałem nowoczesnego budownictwa . Aby mój czytelniczy zapał nie przerodził się gwałtownie w męczarnie, musiałem przyjąć inny punkt widzenia, całkiem niezwiązany z architekturą. Postanowiłem dokonać pewnego uproszczonego porównania między ogólnymi obserwacjami czynionymi  przez autora na początku XX wieku, a z tym co my – ludzie stojący u początku XX wieku – na co dzień się zmagamy.

Ze słów Hermana Muthesiusa wyraźnie wynika, że już wówczas bardzo obawiano się nadejścia kresu ludzkich możliwości, jeśli chodzi o postęp i rozwój. Jednakże postępujący dekadentyzm nie wyrażał się tyle w indolencji w twórczej, co w odwrocie ku wzorcom minionych epok - od gotyku po klasycyzm. Modernizm po raz pierwszy podniósł kwestie prymatu praktyczności, ponad względami estetycznymi, które były dominujące sztukach wszelakich. Architekt nie szczędzi gorzkich słów wobec ówczesnych architektów. W jednym miejscu nawołuje:
"Na maskarady i zabawy sentymentalne niema dziś czasu!"
w innym zaś grzmi: 
„Hołdowanie różnorodnym kierunkom jest moralnym samobójstwem.” 
Muthesius chce świata wolnego od przeszłości, dzielnie patrzącego w przyszłość, wolnego w kreowaniu nowego świata,  pragnie świeżego paradygmatu na określenie rzeczywistości, żąda radykalnej przebudowy percepcji i mentalności...

To steku powyższych refleksji chciałbym dodać jeszcze tylko jedną. Przekonanie o tym, że jesteśmy pierwszym pokoleniem, które stoi na rozdrożu, w obliczu nowych wyzwań, jest błędne. Wczepiamy się kurczowo pazurami w rzeczy dobrze nam znane, inspiracji poszukujemy głównie w tym co już minęło. Na nas świat się nie kończy i czasem warto przełamać marazm post-modernizmu patrzeniem naprzód z góry założonym „programowym” optymizmem - zarówno jako jednostki jak i zbiorowości.

Moje kazanie chciałbym zakończyć pewną propozycją – jeśli tylko będziecie mieli ku temu okazję – czytajcie. Nie ważna jest nośnik - będzie to e-book czy też może książka sprzed ponad stu lat, a może będzie to rozsypujący się podręcznik lub ręcznie przepisywane notatki. Zaznajamiajmy się ze starą literaturą, która w pewien sposób przybliży odległe sobie pokolenia. Poznawajmy młodych twórców i wspierajmy tych najlepszych. Piszmy sami.

A parafrazując Kisiela– Wam i sobie wszystkiego dobrego życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz