niedziela, 26 kwietnia 2015

Snowid - Legendy

Nie będę jakoś specjalnie udawał, że znałem Snowida przed jego ważnym występem na Space Feście. Wpierw myślałem, że Snowid to jakiś szugejz z Islandii (czytany fonetyczne "snołid"), ale później ktoś mi dał znać, że to wytwór tego miasta, co to nigdy nie było ono stolicą Galicji. Oczywiście mój małopolski patriotyzm nie był jedynym powodem dla którego pokochałem muzykę Snowida. 

Pierwsze dwie EPki Snowida zrobiły na mnie naprawdę dobre wrażenie a bangiery takie jak "Magiczna Ropucha" czy "Taniec Leśnych Grzybów" nieźle namieszały mi w głowie. Bo muzyka ta inspirowana grami RPG, narkotykami, elektronicznym punkiem, pogańskimi rytuałami to nie tylko fajne melodyjki z czasów kiedy komórki z dzwonkami polifonicznymi to był spory szpan na wsi, ale parkietowe rozpierdalatory. Z relacji naocznych świadków koncerty Snowida (z towarzyszeniem DJa Grzyba) to świetna zabawa nie tylko konwencjami, lecz po prostu - zabawa.

Na szczęście pierwszy longplay to nie żadna wolta stylistyczna tylko konsekwentne korzystanie ze świetnych patentów z pierwszych dwóch wydawnictw (albo trzech jeśli liczyć do tego kolaborację z Kipikaszą, która jest jednak trochę inna). Co tu dużo opowiadać - w tej muzyce jest jajo, psychodela, rytm, puls, klimat, puszczanie oka do słuchacza i dyscyplina w budowaniu wizerunku Atari-barbarzyńcy na dropsach wyciągniętego z papierowego Dungeons & Dragons. Wobec tego wszystkiego czuję się rozbrojony i poddająę się wyjątkowemu klimatowi płyty.

Płytę można odsłuchać za na YouTube, bandcampie i soundcloudzie.



Snowid
"Legendy"
self-released
2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz