środa, 1 kwietnia 2015

Voo Voo - Seszele

U góry "Seszele" na dole kręci się "Seer" Swansów
Obok "Sno-powiązałki" płyta ta pozostaje jedną z moich ulubionych w repertuarze grupy Voo Voo. Wojciech Waglewski powiedział podobno kiedyś, że gdyby Voo Voo nie grało piosenek to grałoby właśnie taką muzykę jak na tej płycie. "Seszele" to właśnie taka "Sno-powiązałka" tylko bez tekstów z dłuższymi numerami. Nawet tematy w poszczególnych numerach są podobne. Znajduję w tej płycie nawet podobieństwa z twórczością Ossiana (Osjana) - mistyczne repetycje czerpiące z wyobrażonych źródeł muzyki, szamański puls, który daje złudzenie zbliżenia do boga słońca. Ale boga nie było. Nie było nawet piekła, labiryntów, diabłów. Tylko wysuszone słońcem prowincja i jakiś skacowany dziad.

Wiadomo muzyka filmowa, która towyrzyszy filmowi jest czymś innymi niż muzyka wydana jako samodzielne wydawnictwo wyrwane ze środowiska, z którym została zespolona. Muszę się pryznać, że na kinematografii nie znam się szczególnie dobrze. Przede wszystkim dlatego, że film zawiera w sobie wszystko - sztuki wizualne, teatr, muzykę, literaturę, poezję, słowo itd. Nie to, żebym się znał na muzyce - niemniej z muzyką zaznajamiam się szczególnie często i wiążę się z nią emocjonalnie. I muszę przyznać, co świadczy zarówno o mojej szczerości jak i zapewne o ignorancji, że filmu "Seszele" na oczy nie widziałem. Wydaje mi się, że z muzyką ilustracyjną (teatralną, baletową, filmową) jest tak, że albo jest ona komplementarna do filmu (takie podejście, przynajmniej w wypowiedziach uskuteczniał Komeda, który pisał muzykę, która miała obraz uzupełniać a nie ją dominować) albo właśnie dominuje obraz (nie wyobrażam sobie np. filmu "Drive" bez muzyki Chromatics i Kavinskiego). 

"Seszele" dobrze działają poza obrazem. Nie przesadzę jeśli powiem, że muzyka ta nakierowuje mnie na puls ostatnich płyt Swans, gdzie zamiast mroku i gniewu znajduje się raczej melancholia i zmęczenie. I jeszcze jedna dygresja - muzyka Voo Voo w ogóle to jakaś podskórna melancholia - chyba leży on w płaczliwym wokalu Waglewskiego czy w saksofonie Pośpieszalskiego.

Płyta ta nie przyspiesza nie gna, nie goni, tylko toczy się swoim rytmem, tworząc swoje uniwersum, w którym cisza nie musi być zagłuszona, lecz wybrzmiewa stając się punktem odniesienia dla prostych dźwięków. Cała muzyczna materia wydaje się istnieć niezależnie od obsługujących instrumenty muzyczne chłopców i dziewcząt. Leci lekko, a całość antycypuje klimaty znane choćby z numeru "Chromolę" przez zespół Wojciecha Waglewskiego, Fisza i Emade(go) <- [czy to się odmienia?)

Bo muzyka to niewymuszona. Jak podziemna rzeka, która nagle wypływa, w jakimś miejscu po to by zniknąć w kolejnej szczelinie w ziemi.


Voo Voo
Muzyka do filmu "Seszele"
PolJazz PSJ 276
1990

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz