Ile lat po ukazaniu się dobra kultury możemy uznać iż jest
ono naprawdę stare? Knowania na ten temat są raczej bezcelowe, a truizmem
będzie przypominanie o tym, że każdy mierzy własną miarą. Jednak znalezisko,
którego niedawno dokonałem musi zostać bezapelacyjnie uznane za pełnoprawny
staroć . Jest to wydana w 1909 roku książka autorstwa Hermana Muthesiusa pt.
„Sztuka stosowana i architektura”.
Cóż, posiadanie ponad stuletnich książek wcale nie czyni z
nas „z urzędu” snobistyczną elitą lubującą się w antykach. Ja również lubię się
otaczać zbytkami i chociaż zupełnie się nie interesuję architekturą modernizmu
początku XX wieku, to jednak zakupiłem sobie tę książkę. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że za wydawnictwo to zapłaciłem tyle, co
za małe piwo w Pijalni Wódki i Piwa. Całe 4 polskie złote.
Logo rzeczonego Muzeum. |
Książka wydana została nakładem Wydawnictwa Miejskiego
Muzeum Techniczno-Przemysłowego w Krakowie. Wydrukowana została w drukarni
Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tłumaczenia dokonał Jerzy Warchałowski. Okładka
została obciągnięta zielonym płótnem, na którym wytłoczone zostały złote litery
oraz logo rzeczonego Muzeum. Tyle, jeśli chodzi o dane techniczne.
Muszę się przyznać, że do lektury podszedłem z dystansem.
Prawdopodobnie było to spowodowane tematyką, która jest dla mnie zupełnie obca.
I rzeczywiście - znalazłem w niej wiele wskazówek dotyczących budowy domów
jednorodzinnych wg angielskich wzorców, które były dla autora (będącego jednocześnie
architektem) ideałem nowoczesnego budownictwa . Aby mój czytelniczy zapał nie
przerodził się gwałtownie w męczarnie, musiałem przyjąć inny punkt widzenia,
całkiem niezwiązany z architekturą. Postanowiłem dokonać pewnego uproszczonego
porównania między ogólnymi obserwacjami czynionymi przez autora na początku XX wieku, a z tym co
my – ludzie stojący u początku XX wieku – na co dzień się zmagamy.
Ze słów Hermana Muthesiusa wyraźnie wynika, że już wówczas bardzo
obawiano się nadejścia kresu ludzkich możliwości, jeśli chodzi o postęp i rozwój. Jednakże postępujący dekadentyzm nie wyrażał się tyle w indolencji w
twórczej, co w odwrocie ku wzorcom minionych epok - od gotyku po klasycyzm. Modernizm
po raz pierwszy podniósł kwestie prymatu praktyczności, ponad względami
estetycznymi, które były dominujące sztukach wszelakich. Architekt nie szczędzi gorzkich słów wobec ówczesnych architektów. W jednym miejscu nawołuje:
"Na maskarady i zabawy sentymentalne niema dziś czasu!"
w innym zaś grzmi:
„Hołdowanie różnorodnym kierunkom jest moralnym samobójstwem.”
Muthesius chce świata
wolnego od przeszłości, dzielnie patrzącego w przyszłość, wolnego w kreowaniu nowego
świata, pragnie świeżego paradygmatu na określenie rzeczywistości, żąda radykalnej przebudowy percepcji i
mentalności...
To steku powyższych refleksji chciałbym dodać jeszcze tylko jedną. Przekonanie
o tym, że jesteśmy pierwszym pokoleniem, które stoi na rozdrożu, w obliczu nowych
wyzwań, jest błędne. Wczepiamy się kurczowo pazurami w rzeczy dobrze nam znane, inspiracji poszukujemy głównie w tym co już minęło. Na nas świat się nie kończy i czasem warto przełamać marazm
post-modernizmu patrzeniem naprzód z góry założonym „programowym” optymizmem -
zarówno jako jednostki jak i zbiorowości.
Moje kazanie chciałbym zakończyć pewną propozycją – jeśli tylko
będziecie mieli ku temu okazję – czytajcie. Nie ważna jest nośnik - będzie to
e-book czy też może książka sprzed ponad stu lat, a może będzie to rozsypujący się
podręcznik lub ręcznie przepisywane notatki. Zaznajamiajmy się ze starą literaturą,
która w pewien sposób przybliży odległe sobie pokolenia. Poznawajmy młodych
twórców i wspierajmy tych najlepszych. Piszmy sami.
A parafrazując Kisiela– Wam i sobie wszystkiego dobrego życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz