niedziela, 8 kwietnia 2012

O motoryzacji mała rzecz


Od jakiegoś już czasu trwa głodówka byłych opozycjonistów przeciwko zmianom w programach nauczania historii, niedawno zaś list protestacyjny do MEN-u wysłali fizycy. Być może jest dużo przesady w tym, że program nauczania przedmiotów ścisłych jest okrojony, młodzież głupieje itp., itd, jednak ja mając tę książkę przed sobą stwierdzam, że kiedyś ludzie musieli mieć zdolności umysłowe i manualne o wiele większe od współczesnych.

Jeden z najmniej skomplikowanych rysunków w książce. 


O czym ja bredzę? O wydanej w 1960 roku, nakładem Państwowych Wydawnictw Szkolnictwa Zawodowego książce autorstwa panów Stanisława Maca i Ludwika Biesiadeckiego pod tytułem Kierowca amator.

Sama książka jest zniszczona tak, jakby ktoś na składał niej skrzynię biegów od Stara-21, ze środka zaś ktoś powycinał obrazki samochodów. Nie przeszkadza mi to jednak w okazywaniu niezmiernego zdumienia dla tego wydawnictwa. Rozmach z jakim został napisany i opracowany ten podręcznik jest niesłychany.

Być może budowa stożkowego mechanizmu różnicowego nie jest moją domeną, co nie zmienia faktu, że jestem właścicielem woluminu, w którym takie cuda są opisane. Mówiąc o rozmachu mam na myśli to, że mimo iż książka zatytułowana jest Kierowca amator, to jednak zawiera niesamowicie precyzyjne informacje, rysunki techniczne, modele itp. Zadziwiające jest to, że książka opisuje budowę pojazdów jednośladowych, wielośladowych, samochodów, motocykli, ciężarówek w najmniejszych szczegółach. Od budowy materii przez konstrukcję opon bezdętkowych, po działanie sprzęgła magnetycznego.

Już pomijając moje popisy pobieżnej znajomości nomenklatury związanej z budową automobili, chciałbym podzielić pewną refleksją – jeśli za głębokiej komuny wydawane były tak specjalistyczne książki zatytułowane Kierowca amator, to jak wobec tego wyglądała by książka Kierowca Profesjonalista? Z perspektywy przeciętnego kierowcy (w Polsce niemal każdy posiadający prawo jazdy mieni się najlepszym driverem), który ma w aucie czujnik parkowania i wspomaganie kierownicy, i któremu ledwo wystarczy wiedza, gdzie jest wlew paliwa, bo jak coś się skiełbasi, to można skorzystać z pomocy mechanika, taka wiedza jak zawarta w książce, znalezionej na strychu, imponuje. 

Czasem mam wrażenie, że ciągłe ograniczenie lub zmienianie programów edukacyjnych służy jedynie producentom (które nazywają się (sic!) wydawnictwami) nowych podręczników, które muszą być wymieniane każdego roku. Jednak, moim zdaniem, prawdziwą sztuką, nie jest produkowanie za pomocą werbalnych wymiotów kiepskiej jakości równie kiepskich uczniaków, ale napisanie takiego podręcznika, który mimo upływu kilkudziesięciu lat będzie nadal stanowił zbiór wiedzy niezbędnej tak dla specjalistów jak i dla pasjonatów. Z pewnością taką książką jest Kierowca amator.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz