piątek, 22 maja 2015

Galus - Flowers Eat Animal - The Earth has music for those who listen



Okładka EPki Galusa jest bardzo podobna do "Here Be Dragons" Kilimanjaro Darkjazz Ensemble. Lecz tutaj podobieństwa się nie kończą.

Galus, czyli Rafał Gałaszewski, kojarzony był do tej pory bardziej z syntetycznym graniem i hip-hopem wraz z nową płytą wydaną pod szyldem U Know Me daje prztyczka w nos zramolałemu polskiemu jazzowi i wchodzi w konkury z pierwszą ligą niezalu. Począwszy od pierwszego numeru - "Theearth" który brzmi jak strojenie strun, które budują Wszechświat, z akustycznymi wynurzeniami, wypływającymi ponad zderzającymi się po cichu syntezatorowymi skrawkami. "Hasmusic", który przedpremierowo zaatakował z soundclouda i przekonał mnie bezwarunkowo, że płyta ta może być wydarzeniem roku. Jest to miniatura, która łączy w sobie zarówno konwencję free, rwany i nerwowy groove oraz swing. Na pierwszy plan wybija się tu zupełnie unikatowy sposób bębnienia Wojtka Sobury (czemu dawałem tu na blogu już wyraz). W "Forthose" wokół brutalnej i zimnej rytmiki buduje się niesamowitą atmosferę. Ornamentyka budowana przez instrumenty grające w górnych rejestrach (harfa, dzwonki, wibrafon) równoważy monumentalnie monotonny bas i szczątkowe bębny. Wieńczący całość "Wholisten" to psychodeliczna bossa nova, z której zostały wyrzucone wszystkie infantylne elementy gatunku z żywym fortepianem i śpiewem rajskich syntezatorów. 

Płyta jest tak naładowana wrażeniami, że doprawdy nie uważam, że powinna być ona dłuższa. Jasne jestem przyzwyczajony do tego, że nawet EPka ma trochę ponad 20 minut. Czy jednak stanowi to jakiś problem? No właśnie, że nie. "Flowers Eat Animal" nie dostosowuje się do oczekiwań względem długo oczekiwanych wydawnictw, nie z powodu dziecinnego buntu przeciwko światu. Jest to płyta zamknięta i kompletna i powiem szczerze, nawet bez dostępnego tylko w digitalu numeru "MGNNMSBTDC" daje świetnie radę. Jeśli chodzi o długość wydawnictwa, jest ona idealna dla muzyki "ekstremalnej" - jakiegoś grindcoru, harsh noise'u czy innego power electronics. "Flowers Eat Animal" też jest dla mnie pewnym ekstremum, jednak nie brutalizmu i szoku, lecz wzruszeń.

Wszystkie utwory wydawnictwa tworzą frazę "the Earth has music for those who listen". Nie bez powodu wspomniałem o współczesnym niezalu, który czasem korzysta ze wskazań musique concrete lub field recordingu. Na "Flowers Eat Animal" nie ma miejsca na samplowanie odgłosów rajskich ptaków - to raczej ich wytwarzanie podług wyobraźni artysty na nowo. Być może ziemia ma muzykę dla tych co chcą jej słuchać, lecz Galus wydobywając z tej ziemi co najlepsze, zgodnie ze wskazaniami Starego Testamentu, czyni sobie tę ziemię poddaną. Słuchając tej muzyki stąpam po nowym lądzie stworzonym jakby tylko dla mnie.

Bardzo doceniam również to, że samplowane dźwięki są dodatkiem do całości i że Galus podjął współpracę z żywymi analogowymi instrumentami. Jest to płyta, która z pewnością jest różna od mediany nagrań, które wydaje U Know Me, jednak w moim przekonaniu jest to jeden z jaśniejszych punktów katalogu wytwórni i jak do tej pory jest to również jedna z lepszych polskich płyt tego roku.

[edit]: Właśnie przyszedł do mnie długo wyczekiwany wosk. Płyta jest jeszcze lepsza niż wtedy gdy słuchałem jej na słuchawkach w digatalu. 

Płytę można zakupić w sklepie U Know Me i na bandcampie
Galus
Flowers Eat Animals
U Know Me Records
UKM 037
21 maj 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz