poniedziałek, 13 października 2014

Blogowe wątpliwości - jedziemy dalej!

Bloga założyłem pierwotnie po to, by pokazać jak niewielkim kosztem można cieszyć się legalnymi nośnikami kultury - szczególnie używanymi książkami, gazetami, płytami itp. Zamieszczam tu recenzje, które są raczej stanami świadomości niż przemyślanymi i "obiektywnymi" sądami. Pojawiają się tu również poradniki - jak zachowywać się na bazarze, jak nie dać się wylulać przez licznych winylowych i książkowych dziadów. A wszystko to imię poszanowania praw autorskich oraz szerokiego dostępu do dóbr kultury, który może być hamowany przez brak pieniędzy.

Lecz zacząłem powiątpiewać. Nie, nie chodzi o to, że kończę z pisaniem. Dopiero teraz widzę, że jakość kolejnych wpisów wzrasta. Widzę też większe zainteresowanie wraz z rosnącą liczbą tekstów. Wątpliwości, które mnie ogarnęły są dwojakiego rodzaju. Po pierwsze - zachęcam do legalnych źródeł, lecz jednocześnie wiem, że np. legalne płyty z wtórnego rynku i ich nabycia nie jest żadną gratyfikacją dla artysty. Kupując legalną płytę na rynku pierwotnym mówię do artysty - lubię/doceniam/podoba mi się co robisz, rób to dalej itd. Kupując ją u winylowego dziada wynagradzam tylko i wyłącznie dziada. Jednak dziad dziadowi nierówny - niektórzy z nich traktują sprzedawanie placków z należytą pasją i nie jest to li tylko pasja handlarska.

Boć wiadomo - kupowanie muzyki uruchamia snobizm. Każdy, nawet taki biedak jak ja, chce poczuć choć namiastkę luksusu. Jednocześnie z rynkowym prawem jakoby potrzeby były nieograniczone mimo tego, że hajs nie zawsze się zgadza, mam dylematy. Druga wątpliwość jest następująca - czy kupić kolejny używany krążek( UNIKAT!!!1, NEAR MINT!!!1, Biały Kruk!) i w ten sposób zadowolić swoje zbierackie żądze, czy też wynagrodzić młodych artystów, którzy zaczynają robić fajne rzeczy. Staram się w swych ordynarnych finansowych dylematach to pogodzić. Oczywiście ceny nowych płyt są raczej sztywne, ale radość z wynagrodzenia komuś jego pracy jest tym większa. Z czasen człowiek dorasta do takich deklaracji.

Dlatego też nie pogniewajcie się, gdy pod szyldem Kultura Staroci ukażę czasem coś, co ze starociami nie ma zbyt wiele wspólnego. Nowości też są fajne a spuszczanie się nad starociami bywa czasem pretensjonalne. Ogólnie mój blog staje się blogiem muzycznym. Z nazwy nie rezygnuję, jak również nie zrezygnuję z wizyt w sklepach muzycznych i starociach - bo jednak tam zaopatruję się w muzykę i książki najczęściej.

Jeśli podobają Wam się moje teksty i chcielibyście mnie jakoś nakręcić do dalszego szukania, eksplorowania rozszerzania świadomości na temat sonosfery i ciekawych rzeczy w otoczającym nas świecie, to zachęcam do obserwowania mojego bloga. Nie zakładam strony na facebooku, bo to wymaga ciągłego wrzucania kontentu. Nie chciałbym aby jakość tekstów była podporządkowana naukom o social mediach. Nic nie będzie mnie tak zadowalało jak rosnąca liczba wyświetleń i Waszych uwag oraz przede wszystkim to, że może zainspiruję kogoś do czegoś.






3 komentarze:

  1. Naprawdę świetny blog, do którego zaglądam regularnie. Sam jestem zbieraczem płyt i także uwielbiam włóczyć się po małych sklepach płytowych, wynajdując tam muzyczne perełki. Satysfakcji jaka z tego płynie, nie pojmie ktoś, dla kogo muzyka zamyka się tylko w formacie mp3 itp. Zachęcam więc do zbierania płyt. Owszem nie jest to najtańsze hobby, ale czasem można dużo zaoszczędzić jeśli się dobrze poszuka. Fajnie, że są takie blogi, które uświadamiają ludziom tę prawdę. Czekam zatem na kolejne wpisy. Pozdrawiam. Jakub.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z chęcią poczytałbym ten katalog. Zarzuciłbyś może jakimiś skanami?

    OdpowiedzUsuń