niedziela, 24 sierpnia 2014

Easy! nie zaś takie łatwe - Wojciech Karolak, Easy!



Nie mam nic przeciwko chałturzeniu, jeśli ktoś robi to w sposób zawarty na tej płycie. Oczywiście polscy jazzmani popełnili kilka wielkich błędów - największymi są bodaj dwie części SPPT Chałturnik pod wodzą znakomitego przecież Ptaszyna. I nawet przegadany ironiczny tekst na rewersie okładki Chałturnika nie zmienia faktu, że te chałtury nikomu na dobre nie wyszły.

Wojciech Karolak w opisie płyty oszczędza słowa. Pisze, że miał zamiar stworzyć płytę z muzykę rozrywkową stworzoną przez muzyków jazzowych. I udało się to doskonale. Na początku atakuje nas psychodeliczny funk "A Day in the City" z nieobliczalnym solo w konwencji free w wykonaniu Stańki. Drugi numer to luźny lecz trzymający w napięciu swing  "(DACP 796) Endless Transit". Dużo ciekawszy jest "Instant Groove" - leniwie płynąca lecz z pewnością nie nudna jazz-funkowa maszyna do rozjeżdżania jeszcze do albumu nieprzekonanych. Stronę A zamyka utwór przodownika orkiestry wspomniany już wcześniej Ptaszyna.

Drugą stronę otwiera tytułowy "Easy" - bardzo przyjemny utwór z ciekawymi tułającymi się gdzieś w tle ambientowymi organami oraz ze szkolna, co nie znaczy, że nie urokliwą solówką Namysłowskiego. Następny numer "Why not Samba" ma największy potencjał taneczny. W tym utworze zachwyca niezwykle motoryczna sekcja dęta oraz piękne wokalizy Novi Singers. Płyta wychamowuje przy trochę banalnym "Seven Shades of Blue" po to by przejść do "Goodbye", który jest na początku nudny jak niedzielny kac, po to by przejść do bardziej stanowczego zakończenia zatopionego w smyczkach i subtelnych muśnięciach dęciaków.

"Easy!" Karolaka to dzieło perwidne. Z jednej strony - to chałtura grana przez śmietankę polskiego jazzu, która miała stanowić muzykę dla niewybrednych słuchaczy. I doprawdy wprowadza niezbyt wyrafinowany klimat, po to aby nagle zaatakować słuchacza dźwiękami w stylu psychodelicznego elektrycznego pianina lidera bandu lub grą Stańki. "Easy!" uczy jak zachęcać ludzi do sięgania po dobrą muzykę bez straszenia ich tym, że czegoś nie zrozumieją. Tak jak DJ, który w klubie puszcza mniej wyrafinowane acz popularne kawałki po to, aby niepostrzeżenie zagrać utwór, który jest muzycznie lepszy tak Karolak podstępnie zaprasza nas na fajfę aby nagle zaatakować jazz-funkiem i fusion najwyższej półki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz