czwartek, 19 marca 2015

Singlowe wykopki

Dziś nie wychodząc z domu postanowiłem, że zrobie na sobie mały eksperyment. Na obrzeżach mojej domowej kolekcji mam naprawdę sporo singli. Wiadomo - to ktoś znajomy przyniesie, to czasem kupię całą paczkę płyt, z której interesuje mnie tylko kilka płyt. Jednak akurat dziś coś mnie tknęło i pomyślałem - a co jeśli Kombi, czy inny badziewny zespół nagrał fajny numer na singlu? Może jednak warto ukryć uprzedzenia wobec głupiej nazwy i artysty powszechnie uznawanego za beznadziejnego?

Nie ukrywam - przesłuchanie tego stosu z pewnością przyczyni się do mojego wcześniejszego zgonu, bo jednak 90 % singli, głównie z Tonpressu, to jakieś toksyczne odpady fonografii, które powinny przepaść w ostatnim piekielnym kręgu. Pozostało jednak te 10 % płyt, które przykuły moją uwagę i z peryferiów mojej kolekcji trafiły gdzieś bliżej jej środka.

Największym odkryciem pozostaje dla mnie zespół Omen. Sama nazwa nie zachwyca, jednak muzyka naprawdę bardzo mi się podoba. Brzmieniowo zachowane w klimacie synth-pop/new romantic nie ma jednak zbyt imprezowego sznytu. Rytm jest gdzieś schowany za pasażami syntezatorów, które nie galopują tylko łagodnie wypełniają przestrzeń lub jest połamany i nie zachęca do radosnego pląsania. Ten singiel trzymał mnie w napięciu - nie dlatego, że piosenki są jakieś wybitne, ale dlatego, że znając polskich twórców muzyki elektronicznej obawiałem się jakichś kiczowatych wstawek. Pewnie - brzmi ejtisowo, nagranie jest dosyć lołfajowe. Słuchanie numeru "Czy dane są mi łzy?" jest sporym przeżyciem - cały numer trzeszczy w szwach i wydaje się przez pokręcony rytm rozpadać na naszych oczach. Dużo ciekawszy jest numer "Mój chory świat" - w tle ledwo migoczą syntezatory, szczątkowe bębny oddają pola w warstwie rytmicznej gitarze basowej i schizofrenicznemu wokalowi. 

Podszedł mi też singiel 2+1 "Krach/XXI wiek". Mimo, że to jest syntth/disco to jednak z obu numerów bije przewrotność.  Z jednej strony - spokojnie do obu numerów można było tańczyć na nieszczególnie ambitnej potańcówce. Z drugiej zaś strony teksty nie poruszają szczególnie zabawowych treści. Teksty Mogielnickiego nie nastrajają do beztroskiego pląsania. Wydaje mi się, że singiel ten powstał zarówno aby zadowolić diskomułów tańczących na plamach parkietu jak i wszystkich tych, którzy w zadumie podpierają ściany. W moim mniemaniu muzycznie lepiej broni numer śpiewany przez Elżbietę Dmoch "XXI wiek"

Nienawidzę Kombi. Oprócz numeru "Bez ograniczeń" (numer otwierający program "5-10-15") Kombi daje raka. Nie inaczej jest w przypadku singla Taniec w słońcu/Królowie życia. Dlaczego zatem piszę w ogóle o tym singlu. Bardzo zaintrygowała mnie piosenka "Taniec w słońcu", gdzie Skawiński nie gra swoich płaskich solówek i nie śpiewa. Za to Łosowski za pomocą vocodera ładnie mi robi.

Zespół Deef nagrał dwa single i są one od siebie tak różne jakby nagrały go dwa różne zespoły. Pierwszy singiel to pop rockowa papka, drugi zaś jest ciekawszy, bo metalowy. Piosenka "Zaczyna się" to nieustanna galopada blastów i ciekawy trashowy sound, przyzwoity wokal przypomina klasyków NWOBHM.

Jeśli mam być zmuszony do jakiegoś podsumowania to muszę stwierdzić, że zespół ZOO to jakiś dramat i ogólnie muzyka gitarowa wśród tych singli jest jakaś wtórna i miałka. Dużo lepiej się prezentują nagrania wykorzystujące syntezatory. Może nie wszystkie próby były udane, ale przynajmniej nie tak nudne jak kolejna sraka od Azyl P.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz