czwartek, 21 kwietnia 2016

MAAAA - Abhorrence and Dismay

MAAAA - Abhorrence and Dismay, źródło: trianglerecords.bandcamp.com
Między apatycznym minimalizmem, a destrukcyjnym maksymalizmem odbywa się cała magia tego krążka. Taniec godowy przerażającej agresji i przygnębiającego, kłującego strachu wydaje jednak dobre owoce.
MAAAA, za którym stoi Sergei Hanolainen, to raczej projekt koncertowy, niż studyjny. Jednak jak już MAAAA udało się pierwszy raz od dobrych paru lat wejść do studia, by zarejestrować materiał na album, to powstała rzecz wysmakowana i wysztukowana, przez wykorzystanie wielu różnych metod tworzenia hałasu, eklektyczna i zróżnicowana, mieniąca się wszystkimi odcieniami szarości i czerni. W końcu jest to jeden z najciekawszych albumów sięgających do rdzenia radykalnej nojzowej wypowiedzi artystycznej - przy czym nie wpada na mielizny, które są udziałem wielu znanych mi nojzowych nagrań ostatnich lat i miesięcy.

Wszystkie dwa utwory zawarte na wydawnictwie przypominają coś na kształt suit, na pewno zaś są zdyscyplinowanymi kompozycjami, w których współczynnik improwizacji został mocno powściągnięty, co jest zupełnie nieoczywiste dla większości nojzowych nagrań. MAAAA korzysta z wielu źródeł hałasu i to często wielu jednocześnie - od elektronicznych, przez elektroakustyczne (dobrze słyszalne manipulacje taśmą magnetyczną), a także hałas pochodzący z nagrań terenowych i skuteczną implementację muzyki konkretnej - kroków, dźwięków mechanizmu zegara, "organicznych" chrobotów, uderzeń i zgrzytów. Żeby tego było mało Hanolainen stosuje także dźwięki muzyczne, jak dwudźwięki lub akordy grane na fortepianie stanowiące przeciwwagę dla brutalnego cut-up nojzu w "Dismay" - razem zaś dźwięki te tańczą w swoim wielce powolnym rytmie, choć oczywistego rytmu nie uświadczy się tu zbyt wiele. Burdony i inne długie, stałe dźwięki także znajdują tu eksponowane miejsce. Nawet i syntezatorowa melodia się znajdzie, jak w "Abhorrence". 

W afektywnym wymiarze płyta ta wykazuje nieprawdopodobną wręcz efektywność w plastycznym przetwarzaniu i przepoczwarzaniu dźwięków. Wszak MAAAA to nie tylko niszczycielska siła cut-up harsh noise'u czy HNW, ale także momenty melancholijnej ciszy, dźwięków pojedynczych, które pojawiają się tylko raz, by już nie pojawić się nigdy. Element zaskoczenia na tej płycie jest także ważny, lecz ważniejsze jest bardzo świadome zestawianie ze sobą tworzywa dźwiękowego, które daje wyobrażenie ciągłości i spójności materiału. Wydaje mi się, że istotna jest tutaj także bardzo dobra produkcja, uciekająca od banału metody lo-fi. Ograniczenie normalizacji między momentami najcichszymi, a najgłośniejszymi dodaje odbiorowi nagrania dodatkową głębię. Momentami chroboty są wręcz niedostrzegalne, po to, by zginąć nagle w ogłuszającym żywiole - przypomina mi to stare, winylowe nagrania orkiestrowej muzyki klasycznej.

Nie jest to kolejna płyta z nojzem, która będzie przesłuchana raz czy dwa, a następnie zapomniana. Nie jest to także kolejna płyta z sztuką dźwiękową w ogóle. Rzecz to nad wyraz znakomita, niewątpliwie świadoma, perwersyjnie bogata, nawet wbrew przynależnemu gatunkowi eksponowaniu dźwiękowych plugastw. Perwersja jest także udziałem momentów względnej ciszy, która nie pojawia się tylko po to, aby dokonać na niej gwałtu kawalkadą sprzężeń - możliwy do realizacji liryzm nojzu bez mdłych ambientowych chmur został na "Abhorrence and Dismay" empirycznie potwierdzony. Nie kup tej płyty, nie przesłuchaj jej choć raz - będziesz człowiekiem uboższym o wiele wrażeń i doświadczeń.

MAAAA 
"Abhorrence and Dismay"
Triangle Records TR-55
8 kwietnia 2016



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz