Po lewej Yoonkee Kim, "Lotion Plaza", źródło: crunchyhumanchildren.bandcamp.com, Po prawej, Harley Cream, "absentia EP", źródło: harleycream.bandcamp.com |
Tak samo, jak nie wierzę w muzykę która samoidentyfikuje się jako libraly music, tak samo z dużym dystansem podchodzę do tego, co tworzone jest z założenia jako outsider music. W obu przypadkach mamy do czynienia z wchodzeniem twórcy w rolę krytyków i publiczności, do których finalnie należy tworzenie pojęć lub przyporządkowanie dzieł kultury do pojęć już istniejących. O ile jednak w przypadku libraly music, możemy mówić po prostu o świadomie tworzonym produkcie, który ma pełnić rolę służebną wobec rynkowych zapotrzebowań i zastosowań, tak historyczna muzyka naiwna nie posiadała świadomości swojego umiejscowienia w topografii muzycznych poszukiwań. The Shaggs tworzyły rzeczy, za którymi stała przepowiednia zmarłem matki i determinacja ojca, który uwierzył, że jego córki staną się gwiazdami. Przepowiednia okazała się samospełniającą, lecz późniejsi epigoni tej estetyki musieli żyć z jarzmem, że są tylko odtwórcami. Jak okazuje się, ironiczny dystans i świadomy cynizm w eksploatowaniu prymitywizmu na rzecz swoich konceptów, choć urodziły arcydzieła, to jednocześnie są zarówno błogosławieństwem, jak i klątwą. Devolucja opisana, jest już trochę gówno warta i z chuja wyssana, choć ciągle estetycznie sympatyczna.
Mam przed sobą bardzo eklektyczne, wręcz bałaganiarskie albumy. Yonkee Kim, mieszka i pracuje w Seulu i pochodzi naturalnie z Korei Południowej, a w tamtejszym niezalu uchodzi za postać niemal legendarną. Przez ostatnie 17 lat działalności wydał ponad 13 albumów solowych. Album Yoonkee Kim Lotion Plaza wydany nakładem warszawskiego labelu Crunchy Human Children Records mógłby spokojnie istnieć bez większości piosenek na nim zawartych, co upodabnia go trochę do The Smiths, włącznie z prostackimi liniami melodycznymi gitar i wokali. Tam gdzie znajduję w tym piosenkowo-popowo-naiwnym albumie radość to detale jakim jest wykorzystane instrumentarium od banku beatów od Casio, przez mamroczące wokale, nagrane tak genetycznie upośledzenie, aby nie obudzić matki, która śpi w izbie obok - oba ta przymioty upodobniają tę muzykę do twórczości dadaistycznego Trio, które wygrało życie lansując hit, a jakże, "Da Da Da". Pierwsza strona tej kasety wydaje się być bardziej nasycona potencjalnymi singlowymi hitami (śmiechłem to pisząc, serio, sam do siebie, jestem samotny, niech ktoś do mnie w końcu zadzwoni lub napisze plis), a także bardziej wyraźnymi skojarzeniami. Nie wspominając od tego momentu ani razu Jandka (bo niewiele tu przypomina Jandka, oprócz akustycznie brzęczących gitar), jest tu trochę akordów i temp głupkowatego humoru Bloodhound Gang, to wtedy, gdy słyszę Fire, Water Burn w SADNESS, trochę rozproszonego po całym albumie sennego dubu i shoegaze'u (IN A CLOSET) i zaskakująco wielu funkowych/latin jazzowych momentów tak mocno zatopionych w akordach wyciągniętych z oazy młodzieży w twojej parafii. Utwór Books mogłby nagrać któryś z podopiecznych Aphetamine Reptile, gdyby ci zbakani słuchali roots reggae, a 세명의 신발 to hołd oddany anachronicznemu minimal synth wczesnych lat '80. Gdy w numerze HAMMER SMASHED PACE, usunąć wokal mógłby ktoś pomyśleć, że jest to odrzut sesji Check Your Head Beastie Boys, a gdyby z 새로운 세계 wywalić kliki uderzeń taniego syntezatora i ująć trochę przesteru z mikrofonu, wówczas wyszedłby Neil Young jak żywy. Tłusty bas w 내가 네게 얘기해 i jęczące wokale przypominają jak żywo pierwsze albumy węgierskiego prog rockowego gitanta Skorpio, a intro i refren 쓰다듬기 to wariacja na temat programowego upośledzenia Devo.한 것 to zaś hymn na temat nieudolności karaokowych wykonów, gdzie śmiałkom dodaje się maks na mikrofonie, żeby ukryć ich nawiedzone jęki.
Gdyby tych piosenek na albumie było mniej, wówczas służyłoby mu to dobrze, niemniej i tak te mocne momenty są na tyle mocne, że to bardzo udany, śmieszny, lekki album na temat prymitywizmu w piosence. Warto.
YOONKEE KIM
"Lotion Plaza"
Crunchy Human Children Records
CHC018
15 lutego 2017
YOONKEE KIM
"Lotion Plaza"
Crunchy Human Children Records
CHC018
15 lutego 2017
Drugim eklektyczno-naiwnym albumem, a w zasadzie EPką jest wytwór artysty Harleya Cream, który robi witch house WEŹ MI Z TYM KURWA NIE PODCHODŹ, WYPIERDALAJ, BO CIĘ PORŻNĘ PAJACU. Ja już was kurwa znam śmieszki, oznaczacie na fejsie miejsce zamieszkania Twin Peaks albo Burkittsville, malujecie krzyże i trójkąty, tagujecie na bandcampie swoją srakę jako trippy lo-fi, a waszą ulubioną artystką jest Anastacia. Harley Cream przeżył jakoś zagładę gatunku i tłucze dalej swoje, nie zważając na zniewagi, oszczerstwa i powszechną pogardę względem gatunku. I tak nie zważając, robiąc swoje zrobił jedną z najlepszych płyt z power violencem, jaką słyszałem w tym roku.
A jest to power-violence robiony z autotunem na wokalem, synthami wyciągniętymi z dupy EDM, zbyt dużą ilością gainu i przesteru, zbyt małą ilości limitera i kompresora. Nie wiem, doprawdy nie wiem, czy zupełnie nieczytelna i skandaliczna produkcja albumu jest świadomym zabiegiem, ale doprawdy robi to swoją robotę. Drobne nawiązania do HNW jak w intro do tytułowej absentii, elektroniczny industrial i dark ambient w absurdalnie nieskładnym i nieprzyzwoicie miodnym prelusion łączy się z zretardyzowanymi rapsami, tak mógłby brzmieć Rzabka, w bardziej mrocznej i wykręconej wersji siebie. Rytmy absentii EP są nieregularne, lecz z pewnością nie progresywne. One zrywają się z najmniej pożądanych momentach, przekształcając się z szumową i szlamową pulpę, pozostawiając absmak, lecz nie dając o sobie zapomnieć, szczególnie gdy jeszcze doprawi się to zabiegami vaporwavyzacji - piję do do ostatniego na płycie bitches are witches too [†] . Szkoda, że taka estetyka nie wyjdzie nigdy poza digitalową formę, dobrze byłoby powkurwiać kogoś wydawszy to na bardziej namacalnym nośniku. Perwersja w robieniu rzeczy źle, nie po kolei, nie tak jak Pan Bóg przykazał, to doskonała rekomendacja tego albumu, czasem aż czuję dreszcz reminiscencji niegdysiejszymi zajawkami Meme Grips, a może nawet bardziej Nearly God. Czuję się nawiedzony, lecę cię ciągle na ripicie, dobra robota Harley Creamie.
Harley Cream
"absentia EP"
wydawnictwo własne
19 marca 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz