wtorek, 4 sierpnia 2015

Od "Gdyni" do "Fali"



Za myślą Romana Rogowieckiego, że najlepszymi płytami są składanki postanowiłem, że dokonam selekcji najciekawszych wydawnictw, których wspólnym mianownikiem jest ich nazwa.

"Fale" wydawane były od 1985 roku aż do połowy lat '90. Były to kompilacje muzyki alternatywnej, jeszcze w czasach gdy trzonem polskiej alternatywy stanowiły grupy odwołujące się do punka. W sumie ukazało się przynajmniej 10 kompilacji o nazwie "Fala", powstał też label o nazwie Fala rzecz jasna, który w pierwszej połowie lat '90 wydał serię "Fal".

Seria, która serią być wcale nie miała, wzięła swoja nazwę od numeru Siekiery, gdy jeszcze był to zespół groźnych skurwysynów, który znajduje się na pierwszej "Fali" z 1985 roku. Wydana przez Polton kompilacja, której producentem był Dr Avane, czyli zmarły niedawno Sławomir Gołaszewski, opiera się głównie na lołfajowych nagraniach Waltera Chełstowskiego. Dlatego płyta ta stanowi zarówno dźwiękową kronikę tego co się działo w Jarocinie, ale przede wszystkim stanowi źródło bardzo dobrych nagrań. To właśnie tu można było na legalu posłuchać pierwszego wcielenia Siekiery, Tiltu, który brzmi tak jak nie brzmiał już nigdy później (przynajmniej na nagraniach studyjnych), niezłego Abaddona (który nie brzmi tak mocarnie jak na pierwszym longplayu) czy Dezertera, który był diablo skutecznym zespołem z najlepszym numerem na płycie jakim jest "Nie ma zagrożenia" jeszcze ze Skandalem na wokalu - d-beatowa sieka z zupełnie niepunkową strukturą. Zupełnie inną jakością punka jest fenomenalnie tłuczony no-wave'owy "Mam dość" Kryzysu. Oczywiście pierwsza "Fala" to również reggae, którego osobiście nie znoszę. Jeśli miałbym zaś szukać swojego ulubionego reggowego numeru na płycie to jest to "Lew Ja i Ja Dub" Kultury, na szczęście pozbawiony wokali.


"Fala II" z 1988 roku wydana na kasecie również przez Polton nie ma zbyt wielu punktów stycznych z surowym punk rockowym i reggae'ą "Falą" Gołaszewskiego. Przede wszystkim dlatego, że stanowi kontynuację zupełnie innego wydawnictwa, które cokolwiek bardzo dobre, nie sprzedawało się pod swoją nazwą zbyt dobrze. Chodzi o wydaną przez Tonpress "Gdynię" z tego samego roku. Zacznijmy zatem od "Gdyni".

Posłuchamy na niej gdyńskich zespołów z nurtu alternatywnego rocka. Muzyka na tej płycie jest bardziej nowoczesna, dobrze nagrana (nie jakieś tam nagrywanie na kasprzaka) i zoptymalizowana między różnorodnością a spójnością - prawdziwe e pluribus unum. Niektóre z numerów idealnie spisałyby się w stworzonym przez dziennikarzy potworku jakim była Krajowa Scena Młodzieżowa (z bardzo "smooth" Call Systemem), inne zaś są jazgoczącym noise punkiem (jak Pancerne Rowery). Najlepszymi momentami całej płyty są numery Apteki - nawiedzony, kosmiczny shoegaze wypełniony gęstym dymem (to tu jest najlepsza wersja "Syntezy" i zupełnie nieziemskie "AAA..."), a nie jakieś tam "Wiesz rozumiesz".


Co zatem z "Falą II"? Podczas nagrywania materiału na "Gdynię" dograno jeszcze kilka numerów, pojawiły się również inne gdyńskie zespoły. Pierwotnie "Fala II" miała ukazać się jako "Gdynia II", również na winylu, lecz coś się pokichało i wydano tylko kasetę. "Falę II" otwiera uber ciężka Bielizna (wielbię) marszowym werblem i unisono basu i gitary w "RPA". Wkrótce po wydaniu tej płyty Bielizna wydaje debiutancki "Taniec Lekkich Goryli". Niewiele zespołów z tej składanki miało szczęście wydać w swoim czasie dobre płyty. Przepadło Bóm wakacje w Rzymie - który łączył popową materię muzyczną z nieprawdopodobnym wyczuciem smaku. Gdy słucham "Gorącego lata" to wiem skąd się wzięły Grzybowe Melodie. Druga piosenka "Dziennik z Boliwii" nie jest już tak leniwy - zmysłowe wokale ukryte za pogłosem ustępują suchym deklamacjom o Che Guevarze. Ponownie swym udziałem zaszczycają Pancerne Rowery z bujającym "20 57 77", które niepokoi dziwną sekcją dętą. Kolejny numer Rowerów jest również mało punkowy - gitarową balladę wypełniają syntezatorowe smugi. Bardzo fajny numer zespołu Po Prostu odwołuje się do absurdalnego humoru w warstwie tekstowej i do luzackiego punka inspirowanego Ramones. Od całości odstaje synth-popowa Smorra z "Kochaj mnie za nic", która jest cokolwiek bardzo ciekawa. Najlepszym momentem tej fali pozostaje Bóm wakacje w Rzymie.


"Fala 3" wydana przez Fundację Promocji Młodej Sztuki Start jest bytem zupełnie osobnym. Nie wiadomo nawet, z którego roku jest to wydawnictwo. Reprezentuje ono mroczną stronę post-punka - industrialową, zimną, elektroniczną. Jest bardzo spójna pod względem dobranego repertuaru. Co najciekawsze, najsłabiej prezentuje się bodaj najbardziej uznany skład industrialowy jakim jest Rigor Mortiss (na "Fali 3" nazywani jeszcze Rigor Mortis). Najlepsze momenty to numery Aurory (znanej również ze składanki "Cisza jest... nic się nie dzieje") oraz 1984.



BONUS. Polecam jeszcze "Czerwoną Falę" wydaną w 1989 przez Wifon. Jest to składanka z radziecką alternatywą. Stylistycznie roztrzelona bardzo, ale i tak warta uwagi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz