piątek, 4 listopada 2016

3 x wrong dials

3 x wrong dials. Od lewej: Future Perfect in the Past, wyd. Audile Snow, Unnecessasyry but True, wyd. Pointless Geometry, Życie smutne też jest wesołe, wyd. Dym.


wrong dials czyli Mateusz Rosiński to DJ, producent i promotor z Gorzowa Wielkopolskiego, który dał się już niejednokrotnie poznać tworząc inne projekty. Jako aktywny muzyk, organizator koncertów i założyciel niezależnych wydawnictw płytowych Please Feed My Records i obecnie Dym Records skutecznie promuje lokalną scenę. Rosiński jest również współtwórcą i jednym z filarów działalności klubu CKN Centrala w Gorzowie Wielkopolskim. Projekt wrong dials oscyluje wokół nieszablonowych brzmień i nie jest ukierunkowany na konkretny styl czy gatunek.



1. Unnecessery but True, 18 lipca 2016, Pointless Geometry

Naczelną zasadą tego wydawnictwa jest postępujące erodowanie, a porowata struktura to powód do mistycznych uniesień. "Post-" w kontekście kasety wydanej przez Pointless Geometry to nie tylko przedimek wyrażający werbalną niemoc w stosunku do teraźniejszych mutacji rzeczy zaprzeszłych, ale także niską kaloryczność nagrania, gotowanego na płynnym popiele, a nie na krowim mleku z czerwonego kartonu. Z drugiej strony suche glitche i chroboty starają się być zatłuszczone przez tłuste basy, przy czym tłuszcz ten jełczeje. Ja pozostaje zaś jak niepyszny, niemogący poradzić sobie z wyrażeniem  wrażeń z tego syntetyzowanego świata nieznajomego. Bo skoro już słowo "post" padło - to jest tu i post-footwork (Holy Nothing, Pop Song), post deep house (Good Wrong Way), a przede wszystkim twórcze testowanie pętli dźwięków stojących na granicy estetycznego chcenia/niechenia, modulowania dźwięków i wydobywania z nich jednorazowych rozbłysków geniuszu. Sample lecąc w czasie, grając wobec siebie nawarstwiając się i rozwarstwiając, unikając dłużyzn długich dźwięków i banałów dronów i eksperymentują z wrażliwością odbiorcy, wywołując niechciane afekty, intrygując a irytując w nieprzeniknioności, którą potęgują pojedyncze kliki ciszy wyjawiające się w momentach gdy kulejące, synkopowane sample i industrialne uderzenia nagle ustępują przed samymi sobą zostawiając pustą źrenicę i uczucie nieustannego zdziwienia




2. Future Perfect in the Past, 26 sierpnia 2016, Audile Snow

Hasło tego wydawnictwa to niezdecydowanie. Eklektyzm stylów łączony jest przez brutalne doświadczenia, industrialne uderzenia, basową szorstkość, przytłaczającą płynność. Począwszy od (post)hip-hopowego Radio Neighbor z perkusyjną frazą sampla "never" po tech-deep-house'owe Fuzzy Dreams Mateusz Rosiński nie ucieka od odpowiedzialności i nie bawi się w kotka i myszkę,  jak w Unnecessery but True gdzie wizja była zdehumanizowana, bardzo osobna i wielce oryginalna. Future Perfect in the Past prezentując wizję pełną dosłowności, a może nawet skrzętnie dozowanego naiwnego liryzmu wyrażającego się w dronowo-ambientowych samplach a'la Basinski (White Ninja), który może przerodzić się w (post)drum 'n bass (Lost Tracks). Nieoczywista atmosfera bezcielesnego i bezkształtnego Nessecarry but True konfrontowana tu jest z industrialowych chłodem i nojzowymi momentami dronami, tempami zbliżonymi od bicia ludzkich serc, nawet jeśli te serca są już zupełnie czarne.





3. Życie smutne też jest wesołe, 16 października 2016, Dym Records

Życie smutne też jest wesołe z jednej strony atakuje ekshibicjonistycznym wyznaniem, że materiał ten powstał w stanach depresji i trwogi przetykanych przebłyskami radości. Nie jestem pewien, na ile te okoliczności wpływają na odbiór tego wydawałoby się tak osobistego materiału, wiem natomiast, że jest to rzecz odmienna od dwóch pozostałych. Utwory-kolosy zbudowane są przede wszystkim na bazie wpływów Disintegration Loops. Wielkie, czarne cielska tych utworów, które wyrażają cierpienie sunące powoli po niebie jak zeppeliny apokalipsy targane są nojzowym wiatrem,a ich kształt niemożliwy jest to zdefiniowania przez lołfajowe mgły, tym bardziej szczelnie otulające horyzont, o ile słucha się kasetowego wydania Życia... . Intensywna jednorodność nagrań znajdujących się na tym wydawnictwie jest naruszana przez oszczędne dozowanie field recordingu, plądrofonicznego brudu jak w fenomenalnym B2, a kończy równie dobrą, co niezwykle prostą pętlą z B3, w której przez ciężką melancholię loopa przebija stonowane światło.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz