poniedziałek, 14 listopada 2016

Hiroshi Hasegawa / Rez Epo - Tidal Disruptions

Hiroshi Hasegawa / Rez Epo - Tidal Disruptions, źródło: własne.

Dzień pierwszy

Drogi Pamiętniczku!
Doprawdy mój umysł jest cudownym mechanizmem, który potrafi przetworzyć i rafinować z najbardziej podłych empirycznych doświadczeń, skojarzeń i faktów pomysł i myśl, która nie doczeka się praktycznej realizacji, wszak ruszam dupę tylko wtedy, gdy każe mi coś zrobić żona lub przełożony. Otóż byłem całkiem niedawno w zakopiańskiej dyskotece Morskie Oko, która oprócz oczywistości jaką jest bycia skurwieliną życia nocnego to posiada przynajmniej trzy sale, na których puszczana jest różna muzyka, wedle preferencji gości. Na nic się jednak zdaje akustyczna separacja sal (jakieś kurwa pleksi z gówna), bo dokładne doświadczenie słuchowe fenomenalnie dobranej przez prezenterów dyskotek (ulepione na podobieństwo i obraz gości utwory z baboli z woskowiny usznej będącej wymowną metaforą ogólnego braku poszanowania dla uznania doświadczenia audialnego za całkiem fajne) może być niezakłócone tylko i wyłącznie przez siedzenie w domu i słuchanie odpowiednio posh housowej, disco polowej lub euro dancowej listy przebojów. Innymi słowy, muzyka zlewa się ze sobą, podłoga lepi się od piwa, dodatkowo w toaletach także od moczu, a ja w przypływie iluminacji myślę sobie, że doświadczam właśnie wyjątkowej instalacji muzycznej, która nie dość, że jest ekonomicznie samofinansująca, to jeszcze dochodowa, co więcej zaś obywająca się bez publicznego mecenatu. Po instalacji można swobodne przemieszczać się, a przez ruch i położenie ciała zmienia się sposób doświadczania dźwięków. Superpozycja fal dźwiękowych w Morskim Oku powoduje przede wszystkim odruchy wymiotne i chęć zakończenia żywota ludzkości, a wyjście z klubu to moment, kiedy zaczynasz doceniać, sytuację geopolityczną i skutki globalnego ocieplenia. Czy kpię, zapytasz Pamiętniczku? Oczywiście, ale to dopiero początek.

Okładka kasety duetu Rez Epo i Hirosji Hasegawy jest makietą ilustrującą muzykę zawartą na nośniku. Interferencje wielości fal dźwięków potraktowane deleyem przenikają się wzajemnie wydobywając nowe przestrzenie. Intensywna ściana dźwięków wyklucza, aby Tidal Disruptions mogło być dobrze doświadczane słuchane na normalnym poziomie głośności. Z drugiej strony słuchanie tych dźwięków na poziomie dającym wczuć się w niuanse jest trudne, zważywszy nawet na osobisty wysoki poziom adaptacji patologicznej na napierdalanie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu (być może od czasów How not to play guitars and other instruments duetu Miegoń/Witkowski, czy A kto jest słaby, niech jada Bartka Kujawskiego) słuchając Tidal Disrutions mam wrażenie cielesnej przestrzenności dźwięku, a może dźwiękowej rekonstrukcji kształtu, faktury, koloru obiektu o bardziej zdecydowanej fizyczności niż dźwięk. Takie wrażenie wzmaga pozbawienie utworów zajmujących obie strony kasety właściwości narracyjnych, a dynamika utworów nie istnieje, o ile odrzucimy, że nieustannie chłoszczący audialny wiatr jest w mikrokosmosie Tidal Disrutpions stanem neutralnego bezruchu. 

Dzień drugi

Drogi Pamiętniczku!
Nie byłbym sobą gdybym i dziś trochę nie pomarudził. Strasznie przeszkadza mi, gdy ktoś mówi o doświadczeniu "psychodelicznym", "narkotycznym", "kosmicznym" w odniesieniu do muzyki krańców świata, muzyki etnicznej ludów ziemi. Wyraża się w tym niechęć do podjęcia wysiłku i sprawdzenia nie tylko zasad muzycznych stojących za niesamowitą muzyką Innego, ale także za poznaniem systemu wartości, religii, społecznych hierarchii i politycznych uwarunkowań i całej cywilizacji, której wytworem jest kultura muzyczna. Dla przekonanych o swojej wyższości Brytyjczyków pierwsze zetknięcie ze złożoną muzyką hinduską było kakofonicznym potwierdzeniem wyższości europejskiej kultury nad całą resztą. Dla współczesnych, uchowanych na chlebie pieczonego z równości i szacunku dla innych i apriorycznego przekonania, że może jesteśmy różni, ale że w tej wielości jest możliwe zachowanie człowieczej jedności doświadczenie to będzie "psychodeliczne". Jedno i drugie podejście łączy ważna rzecz - a jest nią ignorancja i niechęć wiedzy. A może będąc nieco bardziej sprawiedliwym powinienem pochylić się nad pierwszymi wrażeniami o psychodeliczności - być może z intuicji ignorantów można wynieść jakąś prawdę. Może dla nas żyjących tu i teraz, nasza perspektywa, której ciężko jest się wyzbyć sprawia, że kultura i w jaki sposób ona wpływa na cudze myślenie jest to nas, nomen omen, nie do pomyślenia, dlatego wydaje się, że jest to inny stan świadomości.

Wersja kinowa filmu Obcy - ósmy pasażer Nostromo pod względem projektowania dźwiękowo - muzycznego znacząco przypomina serię gier Dark Souls. Wytwory te różnią się od innych przez to, że starają ograniczać się dźwiękowo-muzyczny soundtrackowy muzak na rzecz ciszy zakłócanej li tylko przez dźwięki otoczenia a muzyka pojawia się w czółówce i tylko niektórych momentach walki z bossem. Najgłośniejszym momentem filmu Obcy jest przejście zwiadowców przez księżyc Acheron. Księżyc ten porywany jest wiatrem, wybuchem gejzerów i nieustannym szumem. Podobieństwa środowiska dźwiękowego Acheronu do Tidal Disruptions są rażące, przy czym to ostatnie wydaje się być pornograficznie multiplikować i amplifikować niedostępną atmosferę odległego i nieprzyjaznego kosmosu. Dlatego muzyka ta jest kosmiczna, jest wyobrażeniem niedostępnego, wyobrażeniem, które nie mogąc posiłkować się pierwowzorem, może być czymkolwiek tylko artysta zapragnie. Jest to także muzyka psychodeliczna, ale nie odwołuje się do żadnych znanych sposobów odurzania się, lecz odwołuje się do stanów świadomości wywoływanych sztucznie przez zewnętrzne okoliczności. I po raz kolejny są to okoliczności wyobrażone, a więc i stany psychodeliczne mogą być tu kreowane w sposób dowolny. Co by jednak nie mówić - bad trip to raczej udział każdego posiedzenia z Tidal Disruptions, a na zjazd nie ma żadnego panaceum.

Dzień trzeci

Drogi Pamiętniczku!
Materia muzyczna zawarta na Tidal Disruptions onieśmiela. Jest nieczłowiecza, groźna, zlepiona z molekułów, które słyszałem na Strange Gods Johna Lake'a. Bezlitosna, twarda i niemal trójwymiarowa mogłaby doskonale spisywać się na systemach kwadrofonicznych. Tu nie ma ściany dźwięków, lecz bryła dźwięków wypełniająca horyzont, wraz z każdym powtórzeniem opóźnionego dźwięku wbijająca się w głowę. Rekomenduję tę kasetę bardzo, lecz słuchacie jej na własną odpowiedzialność.

Hiroshi Hasegawa / Rez Epo 
"Tidal Disruptions"
[CHSN019]
Chaosynod
21 października 2016






INNE RECENZJE:

MIEGOŃ/WITKOWSKI, HOW NOT TO PLAY GUITARS AND OTHER INSTRUMENTS
BARTEK KUJAWSKI, A KTO JEST SŁABY, NIECH JADA JARZYNY
JOHN LAKE, STRANGE GODS 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz