niedziela, 2 kwietnia 2017

SPRING PARALYSIS - Pal Communications

Pal Communications, "Spring Paralysis", zdjęcie: Joanna Świderska źródło: outpostzetax.bandcamp.com

Gdzie jest wytwórnia Transatlantyk, gdy potrzebujemy jej najbardziej? Gdzie są jacyś promotorzy i wielka machina creative industries odpowiedzialna za obrót taki rzeczami (a nie sorry, creative industries to kłamstwo)? Gdzie są reklamodawcy i agencje reklamowe (wiemy kurwa - na Youtubie), którzy mogliby zapłacić, aby Emil zrobił muzykę do reklamy lub w swojej muzyce zamieścił jakiś delikatny placement?

Szyk, elegancja, brylantyna, galantyna, mokre i opalone ciała. A po środku pręży się falliczna figura nieznosząca sprzeciwu - tak mówię tu o okładce, gdzie ostra szpica winkla modernistycznego członka wznosi się w niebo - aż dziwi bierze, że to bezapelacyjne piękno spełnia także inne funkcje niż ludyczno-estetyczne. Popatrzcie na symetryczne linie przenikające ten obrazek. Od ostrej krawędzi budynku, ostrej niczym zęby "Organów" Hasiora po linię wyznaczaną przez winietę w prawym górnym rogu, aż po chmury w prawym dolnym - z pewnością zaś na wieżowcu-fallusie, jednocześnie trójkątnym niczym łono ściśnięte udami nieba (bryk wyciągnięty z licealnych erotyków) opala się Maria Probosz w stylu topless.

Jednocześnie zaś ta okładka wraz z muzycznym wkładem stanowi dysonans ludonarracyjny. Pojęcie to zaistniało w odniesieniu do gier wideo, a chodziło o to, że fabuła nie jest koherentna z rozgrywką. Lecz pojęcie to nie jest zarezerwowane li tylko dla gier. Ba! dobre prowadzenie niespójności wynikającej z interdysyplinarnych niespójności jest wielką sztuką. Czasem do tego potrzeba odpowiedniej wrażliwości w kłamstwie - lecz czyż nie najlepiej słucha się tych opowieści, które choć trochę koloryzowane są przez opowiadacza?

Opowieści snute przez Emila Macherzyńskiego wystrzegają się efektu, skupiają się na brzmieniowym afekcie, czego bodaj najpiękniejszym przykładem jest moje ulubione Arecibo - rozlewająca się 20-minutowa kompozycja, nagrana na żywo w 2014 roku w Eufemii, kosmiczny majak o ambiencie wyrywającym się uścisku nudy. Arecibo ukazało się pod szyldem Palcolor - zdaje się, że Emil wykorzystuje nazwę swojego głównego projektu, by tworzyć rzeczy bardziej zrytmizowane, czego dowodem są Brutażowe, technowe nagrywki z Non-Breadboard Reality i retronostalgiczno lo-fi potupaje ze świetnego Muranów Workshop. Popatrzcie zresztą na tę piękną okładkę tego ostatniego - duży fiat ostatnio był tak piękny, gdy stanowił tło dla największego badassa PRL-u jakim był Andrzej Dąbrowski, a Boeing 737 nie był tak nowoczesny, chyba, że na okładce Jumbo jeta studyjnego projektu Arp Life. Pod nazwą Pal Communications Emil wystąpił do tej pory raz - i był to esencjonalny, mikrotonalny mini album Mikroorganizmy, cudownie wydany na szalce Petriego o średni akurat na mini disca z materiałem.



Wspólnym idiomem nagrań Emila jest ich przejrzystość. Każdorazowo słuchając nagrań Palcolora i solowych projektów pokrewnych artysty mam wrażenie, że gdyby złożyć nagranie na pół, wówczas nadal by ono czytelne i klarowne. Gdy złożyć ja cztery części wówczas nadal można by było przez tę tkaninę dostrzec co jest po drugiej stronie. Spring Paralysis mieści się gdzieś pomiędzy najodleglejszymi od siebie nagraniami Macherzyńskiego, nie wypadając z orbity, jak smutna ciało niebieskie z Planet Rouge. Krople mokrych elektronicznych klików przenikają tę tkaninę na wylot, której sploty podobne są jak u tuzów Warp Records takich jak Autechre na Amber. Okazjonalnie zasłyszeć można bardziej rytmiczne formy jak Legoweltowski 03, lecz to nie rytm nie gra tu roli co acidowy nastrój wycofania - pokrewieństwo z otwarcie muzakowym Music for Candy Shops Poly Chain [RECENZJA] zdaje się być zaś dosyć bliskie.

Dysonans ludonarracyjny tkwi właśnie między pyszną okładką, a materiałem dźwiękowym, który mówi opowieść o tym, że wzbijają się ptaki, lekko porusza się piękna dłoń, lśniący nowością samochód przemierza reklamową prerię, lektor wypowiada nazwę marki. Biegacze podnoszą i unoszą swe członki w morderczym wyścigu w zwolniony tempie - po z ciała zostaje za nimi, drobiny magnezji rozbijają się o siebie w powietrzu, gdy siłacz przymierza się do walki z żelazem - lektorka mówi o ribokach, najkach lub coca coli. Czujesz się, gdy w lepszych czasach, w polskiej telewizji puszczano zagraniczne reklamy produktów, na które nie było prawie nikogo stać, w których tle leciały kompozycji Boards of Canada lub Aphex Twina. Rozmawiałem kiedyś z Emilem, który opowiadał jak imponuje mu muzyka bez ego - Spring Paralysis jest ego pozbawiona dokumentnie,  a muzyka ta dałaby się zmonetyzować, boć brzmi jak milion dolarów.

A tak to jesteśmy skazani na rojenia Zamilskiej o graniu do wybiegów Hugo Bossa i  gibiącej przy laptopie za napisami końcowymi transmisji z Opola.

Pal Communications
"Spring Paralysis"
26 marca 2017
wydawnictwo własne 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz