sobota, 17 marca 2012

Do ludu pracującego miast i wsi!


"Zespół literacki "Budujemy" jest pierwszym tego rodzaju kolektywem w literaturze polskiej, a wielce prawdopodobne, że i w literaturze światowej."
Jakoś tak się złożyło, że oprócz zestawień dzieł ze wszechmiar zbliżających się ku doskonałości, powstają również rankingi dzieł absolutnie fatalnych. I być może mam pewną skłonność do przesady, jednak napisany kolektywnie przez Robotniczy Zespół Literacki "Budujemy" zbiór opowiadań pt. "Na Starówce" mogę z czystym sumieniem zakwalifikować do tej drugiej kategorii. Co więcej, jestem absolutnie pewien, że utwór ten osiągnąłby w takim rankingu wysoką lokatę.

Wobec tego zapytacie - po co w ogóle się tą książką zająłem? Otóż, po pierwsze ( co może zabrzmieć odrobinę niedorzecznie) jestem z nią emocjonalnie związany, ponieważ wydłużyłem fizyczny byt owego "dzieła" w obecnej formie od zagłady w piecu CO. Ja nie mam w zwyczaju palenia książek, a te, których wartość artystyczna może wydawać się znikoma, również mogą być pewnym świadectwem minionej epoki.

Nie ukrywam, że lektura nie sprawiła mi nadzwyczajnej przyjemności ze względu na zastosowanie środków stylistycznych, treści etc., co wcale nie przeszkadza mi w analizie utworu z perspektywy unikatowego języka nowomowy. Oprócz tego, co wydaje się być najistotniejsze z naszej perspektywy - ludzi żyjących w relatywnie zdrowych i wolnych stosunkach społecznych - możemy się przyjrzeć pewnemu typowi mentalności ówczesnego Nowego Człowieka kształtowanego przez stalinizm. Oraz naszemu stosunkowi wobec ludzi, którzy wizji komunistycznego raju kiedyś ulegli.

Zbiór "Na Starówce" został wydany w 1951 roku przez wydawnictwo "Książka i Wiedza". Napisany został przez pięciu robotników pod redakcją Grażyny Terlikowskiej-Woysznis.  Zawiera sześć historii robotników, inżynierów, działaczy partyjnych i innych, pracujących przy odbudowie - a jakże by inaczej - warszawskiej Starówki. Opowiadania są charakterystyczne dla okresu socrealizmu, przewijają się tu stałe motywy walki o pokój (co za ponury oksymoron...), współzawodnictwa pracy, sojuszu robotniczo-chłopskiego, zwalczania bumelanctwa, szabrownictwa i innych patologii... Mój Boże najdroższy, gdyby nie to dzieło, naprawdę nie wiedziałbym, że podejmowanie nowych zobowiązań pracy w ramach Czynu 1-majowego jest okazją do radosnego  odśpiewania "Marsylianki"... Postaci z tej książki cieszą się z tego, że będą miały więcej pracy do wykonania w krótszym odcinku czasu.

I tak, między innymi przymiotami, mamy Nowego Człowieka - odnajdującego  sens życia w pracy. Deklaracja jednego z nich,  młodzieżowego kierownika budowy (czyż to nie jest fascynujące?), Ciechanowskiego, niebywale wpłynęła na mój światopogląd:
"Kto będzie pił - znaczy przeszkadza kolektywowi!"
Ciechanowski tym samym przestał być Polakiem. Został prawdziwym ( nie wiem co gorsze) abstynentem i komunistą. 

Mimo, że sam kiedyś pracowałem na budowie, to jednak muszę z całą stanowczością stwierdzić iż słownictwo proletariuszy początku lat '50 okazuje się być zadziwiająco wulgarnym. Nowy Człowiek zhańbił uszy swych słuchaczy takimi epitetami jak: frajerska łapa, niewąski cwaniak, idźże ty (sic!) fimozo. Nowy Człowiek używa najokropniejszego polskiego przekleństwa: 
"Cholera!"
a świat tym samym upadł na głowę. 

"Niewąski cwaniaku, podaj cegłę!"
A tak na serio - mimo mojego wzburzenia zanurzonego w ironicznej konsternacji staram się zrozumieć bohaterów tej książki podobnych np. do idealnego Towarzysza Ślusarczyka, który za swoje zasługi na froncie walki o pokój otrzymał złoty krzyż. Reedukuje on towarzyszy podejmuje się z radością nowych zobowiązań, gorliwie spełnia instrukcje przełożonych partyjnych. Takich ludzi jak Ślusarczyk zapewne było w rzeczywistości wielu, bardzo wielu. Szerokie spektrum - od chłopów przez inteligencję, obejmujące nawet niektórych duchownych, po robotników czy też zwyczajnie bezrobotnych. Nam żyjącym w warunkach nieporównywalnie lepszych niż bohaterowie "starówki" tak łatwo jest przeprowadzać pochopne lustracje.

Książka jest nie tylko wzorcem kierunku jakim był socrealizm. Obecnie jest to bardzo ważny dokument historyczny, który obrazuje nam  pożądany stan faktyczny, który pragnęła osiągnąć komunistyczna ideologia. Książek tego pokroju można znaleźć wiele, dosłownie  za darmo  i dosłownie wszędzie. Nie warto przywłaszczać sobie wszystkiego, jednak nie należy również całego tego dziedzictwa niszczyć. Oczywiście nie polecam korzystania z PRL-owskich książek o PRL bez oporów, bo dla niezahartowanego organizmu i ducha większa ilość takich lektur  może spowodować niechęć do wódki lub pociąg do pracy dla Stalina.





2 komentarze:

  1. kultura stara to lepsza nazwa. tak sądzę
    sąsiadka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Być może masz rację, jednak nazwa to wydała mi się być trochę zbyt pretensjonalna, a przede wszystkim myląca. Czytelnik wchodzący w witryną pt. "Kultura stara" mógł się spodziewać "kulturę odrobinę starszej niż ta, którą tutaj prezentuję :).

    OdpowiedzUsuń