czwartek, 18 września 2014

Merkabah - Moloch

Skoro poprzednio pisałem o Instant Classic to teraz napiszę zatem o najnowszej płycie Merkabaha pt. "Moloch". W całości instrumentalny album nie przypomina mi nic co do tej pory słyszałem. Gdybym jednak miał porównać do czegoś tę muzykę wówczas postawiłbym na fuzję grupy Kinsky z Kobongiem i jeszcze do tego wrzuciłbym Mikołaja Trzaskę. I wybaczcie za przekleństwa, ale one nie są nie na miejscu. Merkabah to srogie napierdalanie od którego głowa puchnie przetykane momentami, które są ledwie muśnięte cieniem radości. Podskórnie zaś jest to gniew, który ma zabić, zgnieść. Saksofon, który zazwyczaj nie kojarzy się raczej z ciężką i mroczną muzyką nie ogranicza siły rockowego kwintetu (dwie gitary, bas i perkusja), lecz wzmaga przekaz. A czy jest tu jakiś przekaz? Srogie napierdalanie bez ani słowa komentarza jest bardziej wymowne niż cały "Ulisses".
Genialny projekt Kuby Sokólskiego

Na szczególną uwagę zwraca również sposób produkcji tej płyty. Gitara wypełnia tło, migocząc za mgłą swoje partie. Dominuje nad całością saksofon oraz perkusja (szczególnie blachy), która wraz z surowym basem rzuca nas na kolana i poniewiera strasznie. Wszystko brzmi bardzo przestrzennie i napawa grozą. 

Nic też dziwnego, że Nergal zaprosił zespół w roli supportu na Polish Satanist Tour 2014. Jednak, żeby było ciekawiej Merkabah równie dobrze mógłby występować na scenach metalowych, shoegazowych, alternatywnych i jazzowych.

W moim prywatnym rankingu polskich płyt wydanych w tym roku płyta ta plasuje się naprawdę wysoko. Prawdopodobnie gdzieś w okolicach pierwszego miejsca.

2 komentarze:

  1. W Merkabah jest jedna gitara ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiepski zrobiłem research. Dzięki za uwagę już się poprawiam :)

      Usuń